Dzień Durajów
Świadkami kanonady strzeleckiej, w szczególności w odniesieniu do pierwszej połowy, byli kibice w Pietrzykowicach. To, że piłka wpadała głównie do jednej z bramek było scenariuszem na wskroś zaskakującym.
Już pierwszy ofensywny wypad Borów przyniósł powodzenie. Lewą flanką w swoim stylu przedarł się Michał Motyka, dorzucił do zamykającego akcję Gabriela Duraja, który zapoczątkował klęskę GKS-u. Równo po kwadransie gospodarze podwyższyli zaliczkę. Adrian Dobija prostopadłym podaniem obsłużył G. Duraja, który w sytuacji sam na sam ustrzelił dublet. Napastnik Borów tempa był w takim „gazie”, że w 24. minucie na koncie miał hat-tricka, gdy z 12. metra uderzył precyzyjnie po asyście Adriana Duraja. Trafienie numer 4. – z 28. minuty – to z kolei dzieło Rafała Duraja, który popisał się dobitką po wcześniejszej „centrze” M. Motyki.
Korekty katastrofalnego rezultatu z perspektywy przyjezdnych dokonał w 30. minucie celnym strzałem zza „16” Mateusz Janik, ale wkrótce do strzelców o tym samym nazwisku po stronie ekipy z Pietrzykowic dołączył Adrian Duraj, który sfinalizował wrzutkę M. Motyki. Tym samym w 35. minucie gospodarze demolowali swojego przeciwnika 5:1... – Ani ciałem, ani duchem na boisku nas nie było. Rywal był waleczny, ambitny i zaangażowany, co w zupełności na nas wystarczyło – ocenia kompletnie nieudaną połówkę szkoleniowiec „Fiodorów” Sebastian Gruszfeld.
Rozbici goście robili, co mogli, aby po pauzie uniknąć bardziej dotkliwych strat i kompromitującego dla siebie wyniku, ale nieszczególnie się na to zanosiło. W 52. minucie radziechowian uratował golkiper Karol Budzyński, który obronił strzał M. Motyki z rzutu karnego. W ślad za tym pozytywnym momentem w 56. minucie dystans do Borów przyjezdni nieco zmniejszyli. Próba Karola Kubieńca trafiła w rękę Kacpra Mrowca, a „z wapna” nie pomylił się Marcin Byrtek. Był to ostatni zysk radziechowian tego dnia. Różnica goli do tej z pierwszej połowy wróciła w 66. minucie trafieniem A. Duraja, poprawiającego strzał Mrowca w poprzeczkę w następstwie dośrodkowania M. Motyki z rzutu wolnego. Bardziej jednak gości z Radziechów zmartwiło zderzenie z 70. minuty z udziałem ich młodego bramkarza, którego ze stadionu zabrała karetka pogotowia. A że trener Gruszfeld możliwości manewrów personalnych z ławki nie miał już żadnych, to między słupkami stanął awaryjnie Kacper Kurek. Na całe szczęście futboliści Borów nie dążyli za wszelką cenę do sięgania po dalsze łupy.
– Jeśli chodzi o naszą grę, to nie odbiegała ona znacząco od poprzednich spotkań. Różnica była jednak w aspekcie skuteczności. Nareszcie potrafiliśmy otworzyć wynik, co dodało nam pewności. Dałem drużynie przed meczem „klucz” do odniesienia zwycięstwa, zawodnicy z tego skorzystali – zagrali na wysokiej intensywności, realizując nakreślone założenia – komentuje trener zwycięzców Sebastian Gierat.
Na koniec – ciekawostka. Niniejszy okazały triumf nad „Fiodorami” to historyczna, bo pierwsza wygrana pietrzykowiczan w konfrontacji tych zespołów na szczeblu ligi okręgowej.