Spotkanie miało dwa różne oblicza. Premierowa odsłona gry nie zapowiadała "fajerwerków". Okazji strzeleckich było jak "na lekarstwo", obie ekipy sprawiały wrażenie, jakby nie chciały sobie zrobić krzywdy, niemniej nie można powiedzieć, iż nie widzieliśmy żadnych walorów piłkarskich. Zgoła odmienna była z kolei druga połowa, która dostarczyła bardzo dużo emocji. Ale po kolei. 

 

Dopiero w 21. minucie można było odnotować pierwszą groźniejszą sytuację, gdy Mateusz Wajdzik oddał niecelny strzał. To było jednak sygnałem do nieśmiałej, ale jednak, ofensywy Czarnych na bramkę BKS-u. Chwilę później Wajdzik nie wykorzystał dobrej sytuacji, gdy zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału. W 40. minucie bliski szczęścia był Jakub Pilch, który tylko "ostemplował" poprzeczkę. 5 minut później napastnik jaworzan już się nie pomylił, gdy wykorzystał podanie od Wajdzika i w pojedynko "oko w oko" pokonał Grzegorza Juraszka. 

 

Po przerwie obie ekipy wrzuciły na wyższy "bieg', co mogło podobać się kibicom zgromadzonym na trybunach. W 62. minucie bialska Stal doprowadziła do wyrównania, gdy Jakub Maj z zimną krwią wykończył dogranie z prawej strony. To było preludium do iście ciekawej wymiany ciosów. 4 minuty później ponownie na prowadzenie wyprowadził Czarnych Pilch, który dobił strzał Wajdzika, a kilkanaście sekund później BKS znów doprowadził do remisu. Remigiusz Tański celnie przymierzył z "wapna", podyktowanym za zagranie ręką. 

 

Do ostatnich minut obie ekipy miały szansę przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Maj z BKS-u trafił w spojenie, Pilch po stronie jaworzan nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Mecz nieuchronnie zbliżał ku końcowi i wydawało się, że zakończy się on podziałem punktów, kiedy to w doliczonym czasie Czarni zdobyli bramkę na wagę trzech punktów. W zamieszaniu pod bramką bielszczan przytomnie odnalazł się Szymon Jastrzębski.