- Nasz rywal ambitnie podszedł do meczu, ale to my kontrolowaliśmy jego przebieg. Choć wynik na to nie wskazuje, w pierwszej połowie mieliśmy dużą przewagę - brakowało jednak nam wykończenia i dobrej decyzji - zauważa Szymon Waligóra, szkoleniowiec LKS-u.

 

Zespół z Czańca od początku odważnie poczynał w ofensywie. Efektem tego była sytuacja z 4. minuty, gdy Oleksandr Apanchuk znalazł się przed szansą na zdobycie bramki. Górą w tym pojedynku był jednak nowy bramkarz Czarnych, Dawid Grabski. Ale na tym zawodnicy z Czańca nie poprzestali, jeśli chodzi o dobre próby strzeleckie. Dobre dośrodkowanie w pole karne zanotował Patryk Świniański, głową uderzał Ilya Nazdryn-Platnitski, jednak piłka później minęła bramkę. - Dobrze broniliśmy w tej części meczu. LKS nie miał łatwo - zaznacza Tomasz Wuwer, trener Czarnych. 

 

Po przerwie jednak IV-ligowiec przełamał swoją niemoc. W 54. minucie na prowadzenie LKS wyprowadził Bartłomiej Borak, który przytomnie odnalazł się w podbramkowym zamieszaniu po rzucie rożnym. Po tej bramce mecz stał się bardziej odważny. Swoje próby odnotowali gospodarze, lecz sytuacje Rafała Pezdy czy Patryka Koperniaka nie były z gatunku stuprocentowych. Wynik meczu w 84. minucie ustalił Andrii Apanchuk, który wykorzystał błąd w defensywie jaworzan.