
Faworyt w tarapatach
„Dwójka” LKS-u Goczałkowice miała w Bestwinie odnieść stosunkowo łatwe zwycięstwo. Perspektywa ligowej tabeli okazała się jednakże złudna.
Bo choć w 14. minucie faworyt zgodnie z planem strzelił gola, to w dalszych minutach premierowej odsłony musiał godzić się ze świetnymi momentami w grze beastwinian. W 28. minucie po przechwycie piłki Krystian Patroń zagrał w sposób nieosiągalny dla tercetu defensorów zespołu z Goczałkowic, a w sytuacji sam na sam Igor Jurzak lewą nogą nie dał szans bramkarzowi. Niemal bliźniaczą akcję gospodarze wykonali w 33. minucie – w roli asystenta wystąpił Tomasz Gala, a Wojciech Wilczek po rękach golkipera LKS-u Goczałkowice zapewnił swojej drużynie zaliczkę na półmetku rywalizacji. Tej nie zapobiegł nawet fakt egzekwowania przez przyjezdnych rzutu karnego. Doświadczony Adam Maślorz „11” chciał wykonać sprytnie, ale efekt był o tyle komiczny, że uderzenie „podcinką” w sam środek bramki bez najmniejszego trudu złapał w „koszyczek” Adrian Sładczyk.
Ciąg dalszy niemocy jednych i dobrej passy drugich miał miejsce po wznowieniu gry. W 54. minucie Wilczek skutecznie „spresował” przeciwnika, a następstwem indywidualnego wykończenia było podwyższenie wyniku na 3:1. Niespodziewane zwycięstwo było wówczas bliskie realizacji... – Wszystko układało się dla nas pomyślnie. Prowadziliśmy, mieliśmy swoje kontry, aby dobić rywala. To się nie udało, a na domiar złego zostaliśmy za to skarceni – mówi ze smutkiem Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec ekipy z Bestwiny.
W 67. minucie Maciej Kosmaty popełnił faul przed polem karnym, co goście skrzętnie wykorzystali celnym strzałem ponad murem. Nerwowa końcówka stała się tym bardziej faktem, iż w 85. minucie za skompletowanie żółtych kartek boisko opuścił wraz z „cegłą” Wilczek. I już w 93. minucie wygrana bestwinianom umknęła przy rzucie rożnym i zamieszaniu, którego żaden z zawodników miejscowego zespołu nie zdołał wyjaśnić.