Możemy się oszukiwać lub być ze sobą szczerzy - ja wybieram tą drugą opcję. W ostatnich latach nie brakowało (i nie brakuje) w naszym regionie przypadków, gdzie grający trener nie ma stosownej licencji do prowadzenia zespołu. Wówczas szuka się w drużynie lub w klubie kogoś, kto takową posiada i jego numer wpisuje się do protokołu. To proceder, na który sędziowie rozkładają ręce, ale nie będziemy tutaj tego oceniać. Wręcz przeciwnie - wykorzystamy to do stworzenia idealnego obrazu naszej reprezentacji Polski. Przynajmniej w mniemaniu naszego kapitana... 

 

To, co wychodzi w ostatnich latach najlepiej Robertowi Lewandowskiemu w biało-czerwonych barwach to - oprócz zdobywania goli - zwalnianie trenerów. Pod tym względem może zaliczyć "hat-tricka". Jego wypowiedzi pogrzebały Franciszka Smudę, Jerzego Brzęczka, a teraz być może Czesława Michniewicza.Potrzebna jest radość z gry, to będzie ważny element nawet niedalekiej przyszłości. Jak próbujemy atakować, to jest inaczej. Gdy gramy bardzo defensywnie, to tej radości nie ma, więc wpływa na to wiele czynników - powiedział kapitan reprezentacji Polski po meczu z Francją. 

 

Powyższe słowa - jakkolwiek specjaliści od PR-u by się nie gimnastykowali - należy uznać za ultimatum dla Cezarego Kuleszy. Tylko czy Lewandowski dał argumenty, tym Mundialem, aby takowe ultimatum stawiać? Pewnie, gdyby nie on, zapewne naszej reprezentacji na Mundialu by nie było, jednak w Katarze Lewandowski był jednym z największych rozczarowań. O naszym stylu troszkę później, lecz to nie taktyka sprawiła, że "Lewy" źle przyjmował piłki, tracił je w prosty sposób, nie dogrywał precyzyjnie, nie wykorzystał rzutu karnego i dobrych sytuacji z Arabią Saudyjską. 

 

Ale Robertowi jest smutno. Nie ma radości z gry. Wspomniany Kulesza powinien więc pomyśleć, aby zrobić z Lewandowskiego grającego trenera. Może wówczas ten odzyskałby radość z futbolu. Nasza reprezentacja grałaby bardziej ofensywnie, a to doprowadziłoby nas na szczyt piłkarskiego Olimpu. Tak, wiem, "Lewy" nie ma jeszcze licencji trenerskiej, ale jak już wspomniałem na wstępie - to nie problem. Za niedługo jego przyjaciel Sławek Peszko skończy kurs, więc można jego wpisać do protokołu... 

 

A już nieco poważniej, źle się patrzyło na grę naszej reprezentacji. Bartosz Woźniak, kiedy jeszcze uczył mnie w szkole, opowiadał, że kiedy leci Serie A, to woli przełączyć na kanał disco-polo (to było parę lat temu, może gust trenera Beskidu Skoczów się już zmienił). Miałem identyczne odczucie oglądając mecze z Meksykiem czy Argentyną. Co jeszcze bardziej dołujące, turniej w Katarze nijak nie wpłynie na rozwój piłki nożnej w naszym kraju. Trenerzy jedyne co mogą dzieciakom, to jak się... nie gra w piłkę, natomiast sami milusińscy raczej nie rzucą się do trenowania tej dyscypliny. Chyba, że będą chcieli zostać kolejnym Wojtkiem Szczęsnym - innych kandydatów na idoli w biało-czerwonej reprezentacji - brak. 

 

Fajnie, że awansowaliśmy do fazy pucharowej po 36 latach posuchy - oczywiście. Tym bardziej należy to docenić, że uczyniliśmy to bez napastnika i potykającego się o własne nogi defensywnego pomocnika (widzieliście "ruletkę" w stylu Zidane'a w wykonaniu Krychowiaka? Coś pięknego!). Problem w tym, że owoców z tego żadnych nie będzie. 

 

W ostatnich dniach narodziły się dwa obozy: jeden broniący Michniewicza, drugi stojący murem za Lewandowskim. Jest to o tyle absurdalne, gdyż obaj w jakimś stopniu zawiedli. Może więc czas pomyśleć o jakiejś innej ścieżce rozwoju?