Można rzec, w końcu! Zagraliśmy pierwszy raz od bodajże 7 marca, a więc wygrana cieszy jeszcze bardziej – przyznał po meczu trener KS-u, Tomasz Duleba. Pierwsza odsłona spotkania wskazywała, iż będzie to dość wyrównana konfrontacja. Obie ekipy starały się starannie operować piłką, czekając przy tym cierpliwie na swoje szanse. To, co najciekawsze działo się jednak w końcówce pierwszych trzech kwadransach.

Zespół z Bestwinki stracił gola w dość kuriozalnych okolicznościach. Zbyt lekko piłkę dograł do bramkarza Łukasz Filipowicz, na czym skorzystał napastnik rywali. – Łukaszowi przytrafił się błąd, ale za całokształt należą się mu pochwały. Była to wyróżniająca się postać w naszych szeregach – dodaje trener zespołu z Bestwinki, która jeszcze przed przerwą zdołała wyrównać dzięki trafieniu Pawła Olka z rzutu karnego. 

Nie była to jednak jedyna "11" podyktowana w tym spotkaniu. W 55. minucie "wapno" sędzia podyktował dla drużyny z Przeciszowa, lecz w tej sytuacji górą był bramkarz KS-u, Dominik Chmielniak. Chwilę później zawodnicy z Bestwinki wyszli na prowadzenie... po trafieniu z rzutu karnego. Do piłki podszedł sam pokrzywdzony, Maciej Skęczek i skutecznie ulokował piłkę w siatce. Ten sam piłkarz ustalił losy meczu, gdy przytomnie odnalazł się w zamieszaniu po rzucie rożnym.