Gospodarze nie zamierzali porażki poniesionej w sobotę w Cygańskim Lesie rozpamiętywać, narzucając rywalowi swoje warunki gry. Przewaga wizualna znalazła odzwierciedlenie w wyniku już przed przerwą. W 21. minucie prowadzenie dla GLKS-u zdobył Jakub Caputa, który po indywidualnej szarży pokonał Dominika Krausa. Niespełna kwadrans później lider znów defensywę Pasjonata sforsował. Daniel Kasprzycki mijał przeciwników niczym slalomowe tyczki, odegrał do Mateusza Kubicy, którego strzał bramkarz gości odbił, lecz dobitkę ze strzeleckim zyskiem wykonał Dominik Kępys.

Kiedy w 59. minucie Kubica zamienił na gola dośrodkowanie Kępysa z rzutu rożnego wilkowiczanie do sukcesu bardzo się przybliżyli. – Dobrze zareagowaliśmy jako zespół na ostatnią przegraną i mieliśmy dzisiejszy mecz pod kontrolą, ale nie mogliśmy go „domknąć” mimo kilku dogodnych okazji – wyjaśnia Krzysztof Bąk, szkoleniowiec GLKS-u. Tu na wspomnienie zasługują uderzenia Kępysa czy Macieja Marca, przy których Kraus bądź jego koledzy z formacji obronnej byli bezbłędni.
 



Końcówka potyczki przyniosła gola honorowego dla Pasjonata. I na niego przyjezdni zasłużyli, by odnotować sytuację sam na sam z Richardem Zajacem, której nie wykorzystał junior Kacper Łukasik. Więcej pożytku dostarczyła wrzutka Adriana Heroka z kornera i przytomne wykończenie Błażeja Cięciela w minucie 86. Nie zmąciło to realizacji planu przez wilkowiczan, którzy zachowali miejsce w fotelu lidera „okręgówki”.

Finalny stan 3:1 na rzecz miejscowych trudno uznać zarazem za niespodziankę. Zwłaszcza, że trener Artur Bieroński skorzystać nie mógł m.in. z Wojciecha Sadloka, Jakuba Ogiegło, Michała Sewery czy Bartłomiej Gołębia. – Przy swoich problemach wiele do powiedzenia nie mieliśmy w ofensywie. Ale też nie odstawaliśmy od przeciwnika i wcale życia mu na boisku nie ułatwiliśmy – ocenia szkoleniowiec Pasjonata.