
Piłka nożna - I liga
Frekwencja rekordowa, wynik rozczarowujący
Przy znakomitej frekwencji na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej „Górale” podjęli w niezwykle prestiżowym meczu piłkarzy GKS-u Katowice.
Sympatycy Podbeskidzia liczyli, że gospodarze podtrzymają serię zwycięstw i po raz kolejny przeskoczą w górę I-ligowej tabeli. Na to też zapowiadało się. W 24. minucie Łukasz Hanzel dośrodkował bardzo dokładnie z rzutu wolnego, a Paweł Oleksy dał „Góralom” upragnione prowadzenie. Co ciekawe, zdobyty gol był kopią akcji sprzed 120. sekund, wówczas Oleksemu precyzji zabrakło. Inaczej niż w kilku poprzednich spotkaniach podopieczni Adama Noconia zaliczki nie byli w stanie utrzymać. W 31. minucie przerwana została wprawdzie szarża Wojciecha Kędziory, ale do piłki dopadł Dawid Plizga uderzając ją na tyle dobrze, że GKS wynik wyrównał. Przy remisie pewnym było, że emocji w dalszej fazie nie zabraknie. Zwłaszcza, iż do przerwy klarownych szans próżno było się doszukać.
Żadna z drużyn nie zaryzykowała bardziej odważnych ataków w drugich 45. minutach. „Górale” mogli stracić gola, gdy Wojciecha Fabisiaka „zatrudnił” Adrian Błąd. Po przeciwnej stronie dwoił się i troił Łukasz Sierpina, bramkarz Sebastian Nowak pracę miał choćby przy strzałach wspomnianego skrzydłowego z 65. minuty, czy Hanzela bezpośrednio z rzutu rożnego w 74. minucie. Gdy podział zdobyczy wydawał się przesądzony ponad 11-tysięczna widownia w znaczącej większości przeżyła spory zawód. Bielszczanie zagapili się w obronie, a akcję Adriana Frańczaka i Tomasza Foszmańczyka zwieńczył bramkowym uderzeniem Błąd. Tak też zwycięska seria Podbeskidzia zatrzymała się...
I choć bielski zespół plasuje się w górnej części stawki, to nad strefą spadkową – w tej są wciąż katowiczanie – mają ledwie 2 „oczka” zapasu!
Żadna z drużyn nie zaryzykowała bardziej odważnych ataków w drugich 45. minutach. „Górale” mogli stracić gola, gdy Wojciecha Fabisiaka „zatrudnił” Adrian Błąd. Po przeciwnej stronie dwoił się i troił Łukasz Sierpina, bramkarz Sebastian Nowak pracę miał choćby przy strzałach wspomnianego skrzydłowego z 65. minuty, czy Hanzela bezpośrednio z rzutu rożnego w 74. minucie. Gdy podział zdobyczy wydawał się przesądzony ponad 11-tysięczna widownia w znaczącej większości przeżyła spory zawód. Bielszczanie zagapili się w obronie, a akcję Adriana Frańczaka i Tomasza Foszmańczyka zwieńczył bramkowym uderzeniem Błąd. Tak też zwycięska seria Podbeskidzia zatrzymała się...
I choć bielski zespół plasuje się w górnej części stawki, to nad strefą spadkową – w tej są wciąż katowiczanie – mają ledwie 2 „oczka” zapasu!