Trzeba jednak podkreślić, iż nic nie zwiastowało tak wysokiej porażki Pioniera, patrząc przez pryzmat pierwszych dwóch kwadransów meczu. Pisarzowiczanie prowadzili grę, stwarzali sobie więcej sytuacji podbramkowych. Najlepszą z nich miał Wojciech Kasolik, który po rzucie rożnym "ostemplował" poprzeczkę. Z czasem jednak przewaga gości zaczęła zanikać, co też skrzętnie wykorzystali tyszanie. W 30. minucie piłkarze ZET-u objęli prowadzenie po celnym strzale z okolic pola karnego, a piłka zdążyła się jeszcze odbić od jednego z zawodników z Pisarzowic. Chwilę później było już 2:0, gdy piłkarz miejscowych wykorzystał sytuację sam na sam. 

 

Pionier po zmianie stron chciał jeszcze nawiązać walkę z przeciwnikiem, ale szybko stracona bramka zupełnie podcięła skrzydła drużynie z Pisarzowic. Ostatecznie ekipa z Tychów do końca meczu dyktowała warunku spotkania, które w ostatecznym rozrachunku zakończyło się ich wygraną 5:0.

 

Po takim meczu ciężko się rozmawia. Łatwiej jest wrócić do domu i na spokojnie to przeanalizować. Niemniej wynik nie jest adekwatny do naszej gry – przyznaje Sebastian Klimek, trener Pioniera.