– Możemy być z tego remisu o tyle zadowoleni, że w końcowym fragmencie meczu opadliśmy nieco z sił, a inicjatywę posiadał nasz rywal – zauważa Artur Bieroński, szkoleniowiec Pasjonata, który jednak starcie w Tychach równie dobrze mógł rozstrzygnąć na swoją korzyść.
 



Do gości należała wstępna faza meczu. W 7. minucie Krzysztof Łaciak wcielił się w rolę asystenta, zaś Jakub Ogiegło pokonał bramkarza Zet-ki. Dankowiczanie mieli przed pauzą jeszcze inną wyborną szansę na gola, która de facto mogła spotkanie nawet „zamknąć”. „Z wapna” po zagraniu ręką w polu karnym jednego z tyskich zawodników obok celu spudłował Wojciech Sadlok. – Bez wątpienia był to bardzo istotny moment wyrównanego meczu, który mogliśmy ustawić sobie pod naszą kontrolą – dodaje trener dankowickiej drużyny. Tymczasem wraz z opisaną zaniechaną okazją miejscowi nabrali rozpędu i po kombinacyjnej akcji doprowadzili do remisu, co też zwiastowało spore emocje po powrocie ekip na murawę.

Piłkarze obu drużyn, prezentujących podobny styl gry, zadbali o nie w okamgnieniu. Ponownie bramkowy łup Pasjonata był zasługą dogrywającego Łaciaka i sprytnie uderzającego z ostrego kąta w „krótki” róg Kacpra Czyloka. I tym razem piłkarze z Tychów wyrównali – z rzutu karnego w następstwie ręki Michała Wróbla. To zdarzenie ustaliło końcowy rezultat.