- Czujemy się bardzo dobrze po wygranej ze Spójnią. Jesteśmy przygotowani na ciężki mecz, na ciężkim terenie. Cieszę się także, że w ostatnim meczu udało nam się zagrać "na zero" z tyłu. Chcemy podtrzymać dobrą passę - tak zapowiadał dzisiejszą rywalizację w Łękawicy Wojciech Białek, trener zespołu z Czechowic-Dziedzic. 

 

Na przekroju całego spotkania MRKS był drużyną przeważającą, toteż końcowe zwycięstwo wydaje się sprawiedliwe. Przyjezdni prowadzenie objęli w 17. minucie, gdy Łukasza Byrtka pokonał Tomasz Dzida. Orzeł mógł odpowiedzieć jeszcze przed przerwą. W polu karnym faulowany był Robert Mrózek, a sędzia bez wahania wskazał na "wapno". Z 11. metra pomylił się jednak Kacper Piórecki - uderzył niecelnie. Kto wie zatem, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby miejscowi piłkarze doprowadzili do wyrównania...

 

 

MRKS Czechowice-Dziedzice swoje zwycięstwo przypieczętował w końcowych minutach. Patent na golkipera z Łękawicy ponownie znalazł Dzida, właściwie pożytkując dośrodkowanie z rzutu rożnego. Chwilę wcześniej dogodną sytuację miał Mrózek, który nie zdołał jednak "zamknąć" centry Dawida Świniańskiego. Skupiony przez pełne 90. minut golkiper czechowiczan Patryk Riabowski w tej sytuacji nie musiał interweniować. - MRKS to bardzo solidna drużyna, wygrała zasłużenie. Mieliśmy dobry początek drugiej połowy, ale nie udało nam się tego udokumentować. Najbardziej żal oczywiście niewykorzystanego rzutu karnego - skwitował krótko po końcowym gwizdku Marcin Osmałek, szkoleniowiec Orła Łękawica.