Zaczęło się po myśli gospodarzy. W 2 minucie Haris Kadrić skierował piłkę do siatki. Za moment z rzutu wolnego precyzyjnie dośrodkował Damian Chmiel, a Tomasz Górkiewicz bliski był pokonania golkipera LKS-u. Znakomity wstęp meczu czujność rezerw Podbeskidzia jednak uśpił. W 9. i 19. minucie skuteczne akcje przeprowadzał beniaminek, wykorzystujący kontrę i stały fragment. Niekorzystny obrót spraw dla bielszczan uległ kluczowej odmianie wraz z... opadami deszczu. – Gra stała się szybsza, a my nasze akcje zaczynaliśmy umiejętnie finalizować – zauważa Adrian Olecki, trener Podbeskidzia II.

Decydujący dla losów punktów na rzecz bielskiego IV-ligowca okazał się przełom pierwszej i drugiej części. W 43. minucie skuteczną dobitką popisał się Maciej Felsch, a na zejście na przerwę trafienie na wagę odzyskania prowadzenia zanotował Radosław Zając. Tuż po powrocie na murawę Górkiewicz podwyższył wynik na 4:2 po rzucie wolnym Chmiela, zaś odpowiednio w 50. i 66. minucie sam Chmiel dopisywał się do szerokiego grona strzelców bramek – wpierw uczynił to po kornerze swojej drużyny, następnie zaś w konsekwencji znakomitego loba. Efektowne były również trafienia Michała Willmanna oraz Giorgi Merebaszwiliego, którzy mierzyli zgodnie lewą nogą z dystansu. Dłużni nie pozostali piłkarze z Tworkowa, a „dwupak” Bartłomieja Sikorskiego sprawił, że spotkanie zakończyło się rozstrzygnięciem iście hokejowych rozmiarów. Miejscowi triumfowali pomimo straty aż 4 goli, sami zanotowali ich 2-krotnie więcej.

– Zwycięstwo jest ważne, ale nie pomijamy tego, że popełnialiśmy karygodne błędy w obronie. Nie przystoi profesjonalnej drużynie tracić 4 goli w meczu domowym. Nad tym musimy się skupić podczas treningów – klaruje Olecki.