
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Gol niczym najlepszy prezent
O punkty mające znaczenie na wiosnę rywalizowały dziś ekipy z Pruchnej i Zebrzydowic. Obie drużyny liczyły więc na zdobycz, ale wybitnego widowiska nie stworzyły.
W pierwszej połowie do podbramkowych spięć dochodziło sporadycznie. Najlepszą okazją gości był pojedynek Łukasza Worka z golkiperem Wiktorem Walczakiem. Strzelec nie pozwolił bramkarzowi LKS-u '99 na udaną paradę, ale też nie zdołał piłki skierować do celu. Po stronie gospodarzy na odnotowanie zasługuje strzał Tomasza Mrówki, który chybił po dośrodkowaniu Marcina Wysińskiego.
Ciekawiej zrobiło się po pauzie, bo też liczba szans bramkowych konkretnie wzrosła. Podopieczni Tomasza Wróbla mogli znaleźć się na prowadzeniu, ale „wyplute” przez Tomasza Żubertowskiego uderzenie Wysińskiego nie doczekało się odpowiednio jakościowej poprawki Dawida Mencnera. Dłużni nie pozostawali zebrzydowiczanie, których uradować mógł Robert Janulek. I dopiero w 70. minucie defensywa miejscowych została rozmontowana. Gol Rafała Górczyńskiego nie był jednak następstwem wybitnej szarży Spójni, lecz... prezentu od Kamila Kaszuby, który poślizgnął się w polu karnym mając piłkę przy nodze. – To kolejna bramka stracona tej jesieni całkowicie na własne życzenie i w oczywisty sposób podcinająca skrzydła – komentuje szkoleniowiec ekipy z Pruchnej.
LKS '99 mógł jeszcze doprowadzić do remisu, m.in. przy strzale Daw.Mencnera defensorzy Spójni futbolówkę wyekspediowali sprzed linii bramkowej. Inna sprawa, że i w obrębie „świątyni” strzeżonej przez Walczaka „kotłowało się”. Próba z dystansu Górczyńskiego omal nie zatrzepotała w siatce, z kolei Janulek obił poprzeczkę.
Z punktami wyjechali ostatecznie goście z Zebrzydowic, którzy napotkali w Pruchnej na nadspodziewany opór. – Bardzo ciężkie boisko sprzyjało dziś zespołowi broniącemu się. Kontrolowaliśmy grę, ale by sięgnąć po zwycięstwo musieliśmy nieco zweryfikować nasz styl – wyjaśnia Piotr Szwajlik, trener Spójni.
Ciekawiej zrobiło się po pauzie, bo też liczba szans bramkowych konkretnie wzrosła. Podopieczni Tomasza Wróbla mogli znaleźć się na prowadzeniu, ale „wyplute” przez Tomasza Żubertowskiego uderzenie Wysińskiego nie doczekało się odpowiednio jakościowej poprawki Dawida Mencnera. Dłużni nie pozostawali zebrzydowiczanie, których uradować mógł Robert Janulek. I dopiero w 70. minucie defensywa miejscowych została rozmontowana. Gol Rafała Górczyńskiego nie był jednak następstwem wybitnej szarży Spójni, lecz... prezentu od Kamila Kaszuby, który poślizgnął się w polu karnym mając piłkę przy nodze. – To kolejna bramka stracona tej jesieni całkowicie na własne życzenie i w oczywisty sposób podcinająca skrzydła – komentuje szkoleniowiec ekipy z Pruchnej.
LKS '99 mógł jeszcze doprowadzić do remisu, m.in. przy strzale Daw.Mencnera defensorzy Spójni futbolówkę wyekspediowali sprzed linii bramkowej. Inna sprawa, że i w obrębie „świątyni” strzeżonej przez Walczaka „kotłowało się”. Próba z dystansu Górczyńskiego omal nie zatrzepotała w siatce, z kolei Janulek obił poprzeczkę.
Z punktami wyjechali ostatecznie goście z Zebrzydowic, którzy napotkali w Pruchnej na nadspodziewany opór. – Bardzo ciężkie boisko sprzyjało dziś zespołowi broniącemu się. Kontrolowaliśmy grę, ale by sięgnąć po zwycięstwo musieliśmy nieco zweryfikować nasz styl – wyjaśnia Piotr Szwajlik, trener Spójni.