Od początku sobotni mecz obfitował w zdarzenia ciekawe. Gospodarze wystartowali z animuszem i szybko odskoczyli czechowiczanom. W 3. minucie indywidualną akcję przeprowadził Mateusz Stryjewski, wieńcząc ją strzałem, który wylądował w okienku bramki przeciwnika. 2:0 zrobiło się w 9. minucie. Zagranie Franciszka Liszki trafiło do Ma. Stryjewskiego, który odegrał do Giorgi Merebaszwiliego. Gruzin zachował się tak, jak do tego kibiców przyzwyczaił, podwyższając wynik. Ponownie piłka w siatce znalazła się w 19. minucie, tym razem jednak po przeciwnej stronie boiska. Po rzucie wolnym doskonale w pobliżu bielskiej bramki zachował się Konrad Bukowczan, dając swojej drużynie nadzieję na odwrócenie losów źle układającej się wcześniej potyczki.

Pod względem goli długo w dalszym fragmencie meczu nie działo się nic. Sporo uderzeń w kierunku „świątyni” MRKS-u oddawali miejscowi, ale najczęściej pudłowali. Końcówka oczekiwanie wynagrodziła. W 77. minucie z bocznej strefy boiska idealnie dośrodkował Merebaszwili, a główkujący Mateusz Wypych pokonał Patryka Riabowskiego. „Górale” swojej wyższości dowiedli powtórnie w 85. minucie. Płaskim uderzeniem o „fanta” postarała się Michał Willmann. Piłkarze MRKS-u rezultat mogli tylko skorygować, co uczynili w 88. minucie trafieniem Wojciecha Dragona.

Rezerwy Podbeskidzia zachowały wobec efektownej wygranej miejsce w fotelu IV-ligowego lidera. – To był najmocniejszy z naszych dotychczasowych rywali, a jego wysoka pozycja w tabeli jest w pełni zasłużona. Mając w swoich szeregach takiego piłkarza, jak Merebaszwili można na tym poziomie mierzyć wysoko – komplementuje Jarosław Kupis, szkoleniowiec zespołu z Czechowic-Dziedzic. – Nie poszliśmy „za ciosem” w momencie, gdy podjęliśmy wysiłek odrobienia strat. Zagraliśmy generalnie dobre zawody, choć wynik „mówi” coś zgoła odmiennego – dodaje.

– Najbardziej zadowolony jestem z tego, że w każdym meczu stwarzamy sobie na tyle sporo sytuacji, iż nawet przy braku jakiejś wyjątkowej skuteczności odnosimy zwycięstwa – zauważa z kolei trener zwycięzców Adrian Olecki.