- Jak trzeba się pochwalić, to trzeba. Ale też nie może zabraknąć słów samokrytyki. Gdyby nie ja, ten mecz wygralibyśmy znacznie wyżej. Zmarnowałem sporo sytuacji i trochę mi przykro - mówi Dominik Natanek, grający trener Skałki. 

 

Początkowy fragment spotkania upłynął bez większych fajerwerków, jednak kiedy mecz się rozkręcił, to na dobre. W 35. minucie Skałka objęła prowadzenie, gdy Marcin Herman dobił uderzenie Dominika Błachuta. Tuż przed przerwą Dariusz Chowaniec wykończył idealne dogranie od Natanka, który jak sam wspomniał w tej części meczu również mógł wpisać się na listę strzelców... 

 

Jeszcze bardziej obfita w gole była druga część meczu. Natanek swą strzelecką niemoc przełamał w minucie 56. To wówczas otrzymał prostopadłe podanie od Marcina Koźlika i wpakował piłkę do siatki. Następnie dobry okres przeżywali goście. Spójnia podjęła "rękawice" i starała się odmienić losy meczu. I trzeba przyznać, że była ku temu blisko, wszak po dwóch trafieniach Pawła Kawika doprowadziła do stanu 3:2. W końcówce jednak zimną krwią wykazali się gracze Skałki. W 80. minucie Natanek asystował przy golu Hermana, a wynik meczu ustalił Kacper Prochownik, który otrzymał piłkę z rzutu rożnego, zamknął oczy, i głową wpakował ją do siatki.