W niej obie drużyny miały daleko idące zakusy, by gole zdobywać, co też jako pierwsi uczynili goście z Zebrzydowic. W 13. minucie Grzegorz Kopiec rozegrał „klepę” z Rafałem Górczyńskim, by następnie pokonać Daniela Juroszka. Gospodarze nie wpadli bynajmniej w popłoch, a sportową złość przełożyli na bramkowe łupy. W 17. minucie Eliasz Suszka trafił do siatki na 1:1, co zaskakujące było o tyle, że pomocnik Górala popisał się klasycznym „centrostrzałem”. Po upływie kolejnych kilku minut istebnianie już byli z przodu, gdy z dorzutki Bartłomieja Ruckiego skorzystał bezbłędnie Mateusz Krężelok. Nie mniej interesujący był finisz, który należał dla odmiany do piłkarzy Spójni. W roli głównej wystąpił Kopiec, kierujący futbolówkę do bramki bezpośrednio z rzutu rożnego, przy jednoczesnej zbyt biernej postawie linii obronnej oraz golkipera Górala.
 



Tyle, gdy przychodzi opisywać gole z poniedziałkowej potyczki, tych wszak więcej nie było. Stroną przeważającą byli natomiast miejscowi, którzy też wypracowali sobie klarowniejsze okazje, by konfrontację zakończyć z bardziej pokaźnym dorobkiem. Naprzeciw zablokowanych w porę uderzeń Sebastiana Nowaka i Górczyńskiego pod bramką Górala, wymienić należy choćby groźną próbę Krężeloka z 75. minuty, któremu asystował Andrzej Kąkol. Jeszcze wcześniej bliscy odnotowania „fantów” dla zespołu w tabeli niżej klasyfikowanego byli w konsekwencji rzutów rożnych Rucki oraz Suszka.

Nie zabrakło i kontrowersji. W premierowej odsłonie interweniujący poza polem karnym golkiper przyjezdnych Krzysztof Salach – niekoniecznie zainteresowany samą futbolówką – znokautował Andrzeja Łacka. Sędzia nie zdecydował się jednak na pokazanie „cegły” faulującemu. Gospodarze mogli zatem przy wszystkich zaistniałych okolicznościach żałować, że z potyczki z ekipą z Zebrzydowic „wynieśli” tylko punkcik. – Ponownie zagraliśmy dobry mecz, ale błędy indywidualne pozostają niezmiennie naszą bolączką – nadmienił po remisowym spotkaniu Paweł Michałek, szkoleniowiec Górala.