Parafrazując klasyka: niedziela, godzina 10:30, słońce, pogoda nie sprzyjała grze w piłce. Na boisku fajerwerków nie było, trudno też się dziwić. Spotkanie toczyło się w tropikalnych warunkach, przez co trudno mówić o niesamowitej intensywności. Słowem, był to mecz, którego ani Czarni, mimo zwycięstwa nie będą długo wspominać, ani tym bardziej Zapora.

Jaworzanie swoje jednak zrobili na placu gry. Zapora długimi momentami była drużyną poukładaną, starającą się grać w piłkę, szukającą ciekawych rozwiązań taktycznych, ale kiedy przytrafiał się jej moment dekoncentracji, wówczas Czarni wykorzystywali to z zimną krwią. Wynik otworzył Patryk Strzelczyk, który strzałem w tzw. krótki róg zaskoczył bramkarza Zapory. Drugą bramkę podopieczni Krzysztofa Dybczyńskiego dołożyli po przerwie. Rafał Greń zdobył bramkę po kiksie swoim i... golkipera z Wapienicy, Mikołaja Drążka. Wapieniczanie zdołali nawiązać kontakt z rywalem, po tym jak jeden z zawodników Zapory wykorzystał pojedynek oko w oko z Marcinem Nawrockim. Warto również odnotować, iż w drugiej połowie w ataku drużyny z Jaworza zagrał... bramkarz Paweł Duraj.

A już dziś Czarni rozegrają kolejny mecz, tym razem o stawkę, którą będzie awans do kolejnej rundy Pucharu Polski. Jaworzanie zmierzą się ze Spójnią Landek. Początek meczu o godzinie 18:30.