
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Gonili, lecz bez happy endu
Dobra postawa LKS-u Goleszów w pierwszej połowie ustawiła losy potyczki z ekipą Strumienia.
– Po raz kolejny wyszedł nasz brak koncentracji w pierwszych połówkach. Chłopcy zostawili głowy w szatni, mało było produktywnych podań i dobrej gry... Przespaliśmy premierową odsłonę meczu – przyznaje z niedosytem Robert Żbikowski, trener ekipy ze Strumienia.
Istotnie, LKS wypunktował rywala w pierwszych trzech kwadransach bezlitośnie. Już w 4. minucie drużyna z Goleszowa fetowała trafienie, gdy Kamil Szajter wygrał pojedynek biegowy z obrońcą Wisły i ulokował piłkę w siatce. 30 minut później goście podwyższyli rezultat za sprawą trafienia Daniela Sikory. Grający trener LKS-u pewnie wyegzekwował rzut karny, podyktowany za przewinienie Rafała Ustaszewskiego. Tuż przed przerwą przyjezdni cieszyli się z trzeciej bramki. Szajter wykorzystał błąd Bartosza Grabowskiego.
Kilkanaście sekund po rozpoczęciu drugiej połowy strumienianie nawiązali kontakt z rywalem. Marcin Urbańczyk celnie przymierzył z wapna. Od tego czasu gospodarze ambitnie dążyli do odmieniania losów meczu, lecz trafienie Wiktora Tomali głową, po dograniu z rzutu rożnego przez Artura Miłego, to było za mało, aby myśleć o jakiejkolwiek zaliczce punktowej.
Istotnie, LKS wypunktował rywala w pierwszych trzech kwadransach bezlitośnie. Już w 4. minucie drużyna z Goleszowa fetowała trafienie, gdy Kamil Szajter wygrał pojedynek biegowy z obrońcą Wisły i ulokował piłkę w siatce. 30 minut później goście podwyższyli rezultat za sprawą trafienia Daniela Sikory. Grający trener LKS-u pewnie wyegzekwował rzut karny, podyktowany za przewinienie Rafała Ustaszewskiego. Tuż przed przerwą przyjezdni cieszyli się z trzeciej bramki. Szajter wykorzystał błąd Bartosza Grabowskiego.
Kilkanaście sekund po rozpoczęciu drugiej połowy strumienianie nawiązali kontakt z rywalem. Marcin Urbańczyk celnie przymierzył z wapna. Od tego czasu gospodarze ambitnie dążyli do odmieniania losów meczu, lecz trafienie Wiktora Tomali głową, po dograniu z rzutu rożnego przez Artura Miłego, to było za mało, aby myśleć o jakiejkolwiek zaliczce punktowej.