Piłka nożna - I liga
Górale wznawiają marsz ku elicie. "Awans to nie jest nasze być albo nie być"
Gdybyśmy awansowali po przerwanych rozgrywkach, to pewnie radość nie byłaby taka pełna, chociaż na pozycję lidera dobrą postawą sobie zapracowaliśmy. Gramy jednak dalej więc chcemy potwierdzić, że zasługujemy na awans - mówi Bogdan Kłys, prezes TS Podbeskidzie.
Górale już dziś rozegrają pierwszy mecz po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Zwycięstwem w Grudziądzu bielszczanie chcą wykonać kolejny krok w stronę awansu. Czy w klubie wyobrażają sobie inny scenariusz niż gra w PKO Ekstraklasie w przyszłym sezonie? - Pycha kroczy przed upadkiem. Mamy świadomość, że wiosnę rozpoczęliśmy dobrze, od dwóch wygranych. To nam pozwoliło również spokojnie przetrwać ten trudny okres, nie musieliśmy nerwowo wyczekiwać i zastanawiać się, co będzie gdy sezon zostanie zakończony. Czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Fajnie, że teraz na nas się stawia, ale najważniejsze, że wracamy do gry. Gdybyśmy awansowali po przerwanych rozgrywkach, to pewnie radość nie byłaby taka pełna, chociaż na pozycję lidera dobrą postawą sobie zapracowaliśmy. Gramy jednak dalej więc chcemy potwierdzić, że zasługujemy na awans - przyznał Bogdan Kłys w rozmowie z Łączy nas piłka.
Prezes Podbeskidzia nie ukrywa, że w klubie wierzą w awans. Są jednak również przygotowani na wypadek, gdyby celu nie udało się zrealizować. - Nie postawiliśmy wszystkiego na jedną kartę. Awans to nie jest nasze być albo nie być. Zespół jest tak budowany, by dobrze grał w piłkę, by cieszył grą kibiców, zwłaszcza u siebie. Ja chodzę na mecze bielszczan od 2005 roku. Dawniej, mniej więcej dwa lata temu, było tak, że zęby bolały, gdy się oglądało niektóre mecze Podbeskidzia. Teraz, nawet po porażkach, nikt nie ma do piłkarzy pretensji. Poprawiliśmy zdecydowanie swoją grę i ładna gra cieszy kibiców. Mamy jasną sytuację, nie stawiamy wszystkiego na jedną kartę. Gdy się nie uda awansować, to zespół w I lidze nadal będzie grał, ale bez dodatkowych wzmocnień - podkreślił.
Inaczej ma się rzecz, jeśli Górale faktycznie uzyskają przepustkę do elity. Wówczas w szatni zespołu spod Klimczoka powinny pojawić się nowe twarze. - Myślimy o liczbie 3-6 nowych piłkarzy, tak by nie podzielić losu klubów, które nie tak dawno awansowały do elity i niezbyt długo grały na najwyższym szczeblu. Ekstraklasa pokazuje, że wymagania są tam zdecydowanie większe, a my nie chcemy być chłopcem do bicia. Jest zapotrzebowanie na konkretne pozycje. Teraz jest to zatrzymane z powodu pandemii i z powodu tego, że nie wiemy gdzie zagramy. Mamy już wytypowanych konkretnych zawodników, lista ta powstała już w marcu. Wtedy też rozpoczęliśmy pierwsze rozmowy. Mamy swój plan działania, w którym z wytypowanymi zawodnikami jesteśmy już po wstępnych rozmowach. Czas finalizacji dopiero jednak nadejdzie po zakończeniu rozgrywek - zdradził.
Każdego w piłce weryfikują wyniki. Jeżeli spółka będzie dobrze zarządzana, a za tym pójdą wyniki sportowe, to jest to atrakcyjne do zarządzającego, jak i otoczenia. Na pewno nie jestem człowiekiem, który jest przyspawany do stołka. Gdy dojdę do wniosku, że nie mogę nic więcej dać klubowi, że uderzam głową w sufit, to odejdę. Dzisiaj klub idzie w dobrym kierunku, wierzę, że zostanie to poparte wynikami, ale mam też dużo pokory. Jestem przygotowany, że jak będę mógł pomóc, to pomogę. Jak już nie będę mógł nic dać, to odejdę - skomentował Kłys swoją prezesurę. - Moim marzeniem jest gra Podbeskidzia w europejskich pucharach. Piast Gliwice, czy chociażby Arka Gdynia pokazały, że można. Ale najpierw patrzmy co nas tu i teraz czeka. Powrót do ekstraklasy i ciężka batalia o realizację tego celu. Później chcielibyśmy zadomowić się w elicie na stałe, bo ostatnie lata pokazują, że jest o to pierwszoligowcom coraz trudniej - zakończył szef Podbeskidzia.