
Goście uciekali, gospodarze gonili
Różnica ledwie 2 "oczek" w tabeli zwiastowała ciekawą i zaciętą batalię w Pogórzu, gdzie na zakończenie rundy jesiennej gościł zespół z Wisły.
To był mecz, w którym obie drużyny postawiły na ofensywę. Liczne zdobycze bramkowe są tylko częściowym tego potwierdzeniem. – Tak naprawdę to i wynik dwucyfrowy nie byłby tu żadnym zaskoczeniem, bo sytuacji z obu stron było sporo. Na finiszu mówimy jednak o sprawiedliwym rozstrzygnięciu – komentuje Tomasz Wuwer, szkoleniowiec wiślan, występujących dziś w roli zespołu wypracowującego sobie zaliczkę. I to po trzykroć...
W 7. minucie Dorian Chrapek otworzył wynik meczu, kierując futbolówkę do „pustaka” po dograniu Szymona Woźniczki. Goście usiłowali wynik podwyższyć, ale zwłaszcza strzały Szymona Płoszaja – choć groźne – nie znajdywały finalnego efektu pożądanego. Trafienia doczekali się za to piłkarze LKS-u. Była 28. minuta gry, gdy asystę Piotra Basińskiego ze skrzydła sfinalizował głową Łukasz Strach. Scenariusz niebawem się powtórzył, bo na gola Sz. Woźniczki z 29. minuty, będącego następstwem przytomnego zagrania Nikodema Czyża za plecy defensorów ekipy z Pogórza, odpowiedział tuż przed pauzą Mateusz Rucki, wieńczący podanie Michała Czakona.
Równie bezkompromisowa walka trwała po zmianie stron, choć strzeleckie łupy nie były już tak obfite. W 69. minucie miało miejsce istotne zdarzenie. Sz. Woźniczka wygrał pojedynek główkowy z przeciwnikiem, uruchamiając tym samym Płoszaja. Szarżę napastnika WSS tuż przed polem karnym przerwał wbrew przepisom Rucki, za co został odesłany do szatni. Rzut wolny był wyborną okazją, by znów wyjść na prowadzenie i tej rasowy snajper gości nie zaprzepaścił. Osłabionym pogórzanom szczęście dopisało przy lobie Kacpra Pawlitko, bo golkipera Marcina Nawrockiego „wyręczył” słupek. Gdy skalp zespołu z Wisły wydawał się niemal przesądzony, w 93. minucie ambitni gospodarze raz jeszcze konkurenta doścignęli. Przyjezdni wybili piłkę zbyt krótko, Ł. Strach przedłużył akcję do Krystiana Danela, który uderzył nie do obrony. LKS wykorzystał w taki oto sposób fakt wyrównania się liczebnych sił, gdy poza boiskiem przebywał kontuzjowany Mateusz Tomala.
Patrząc na przebieg świątecznej konfrontacji i fakt notowania aż tylu powrotów przez LKS Pogórze, to gospodarze bardziej doceniali zgarnięte dziś „oczko”. – Uratowaliśmy się, ale na przestrzeni meczu także mieliśmy jeszcze inne swoje okazje – wyjaśnia grający trener pogórzan, przywołując choćby uderzenia Radosława Grenia, Sebastiana Juroszka oraz Czakona.