
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Gra jedno, wynik drugie. Najważniejsze to, co w sieci
Nie mogli żałować ci, którzy zdecydowali wybrać się na mecz Spójni Zebrzydowice z LKS-em Pruchna. Spotkanie było to bowiem ciekawe.
W innych nastrojach do wczorajszej konfrontacji przystępowały drużyny z Zebrzydowic i Pruchnej. Gospodarze przed tygodniem zapunktowali w Chybiu, zaś przyjezdni zebrali srogą lekcję od Tempa Puńców.
Spotkanie korzystniej rozpoczęła Spójnia. Po uderzeniu z rzutu wolnego piłka odbiła się od muru, spadła pod nogi Łukasza Worka, który na "raty" pokonał Piotra Walasa. Odpowiedź LKS-u Pruchna była natychmiastowa. Z bocznego sektora dośrodkował Kacper Brachaczek, a celną główką popisał się Kamil Gabryś. Futbolówka nim zatrzepotała w siatce, odbiła się jeszcze od poprzeczki.
- Brakowało nam w tym meczu skuteczności. To była prawdziwa wymiana ciosów, akcja za akcję, ale rywalowi dopisało szczęście. Jest wielki niedosyt... - przyznał po spotkaniu Tomasz Wróbel, trener gości, którzy do szatni na przerwę schodzili przegrywając. W 33. minucie Walasa z najbliższej odległości zaskoczył bowiem lis pola karnego - Tomasz Śleziona.
Przyjezdni musieli gonić wynik, a okazje ku temu były wyborne - dość wspomnieć, że Kamil Walczak trafił w słupek, a przy uderzeniu Juana Pablo Alvareza Munera świetną paradą popisał się Tomasz Żubertowski. - Atakowaliśmy, ale niestety waliliśmy głową w mur. Rywal natomiast kontrował, stwarzał groźne sytuacje i kilka razy ratował nas bramakrz - zauwawża Wróbel.
Spójnia w 85. i 89. minucie wzorowo skarciła nieskuteczność swojego przeciwnika. Wpierw na 3:1 przymierzył Michał Szmidt, wkrótce końcowy gwizdek ustalił Robert Janulek, finalizując szybki kontratak.
Spójnia w 85. i 89. minucie wzorowo skarciła nieskuteczność swojego przeciwnika. Wpierw na 3:1 przymierzył Michał Szmidt, wkrótce końcowy gwizdek ustalił Robert Janulek, finalizując szybki kontratak.