Spore problemy natury zdrowotnej kilku zawodników to tylko częściowe usprawiedliwienie dla dyspozycji, jaką Pasjonat zademonstrował w konfrontacji z zespołem z Bierunia. – Gra w zasadzie odpowiada temu, jaki wynik osiągnęliśmy. Mówiąc bardziej obrazowo – sięgamy pomału dna – mówi niezadowolony Artur Bieroński, szkoleniowiec Pasjonata.

Gospodarze meczu rozegranego z konieczności w Czechowicach-Dziedzicach już do pauzy przegrywali po bramce z 13. minuty. Gdy powrócili na murawę natychmiast zostali osłabieni kadrowo, gdy Bartłomiej Gołąb obejrzał „cegłę”. Większą liczebność piłkarze Piasta bezwzględnie wykorzystali, a trafienie Szymona Brańki z 70. minuty po oskrzydlającej akcji Kornela Adamusa Błażejem Cięciela, było jedynie korektą fatalnego rezultatu. Bierunianie mieli wówczas aż 3 gole na koncie, w tym zdobytego „swojakiem” Grzegorza Nycza, który niedokładnie podawał głową w kierunku Amadeusza Golika, zastępującego między słupkami kontuzjowanego na przedmeczowej rozgrzewce Dominika Krausa. Kolejną bramkę dołożyli po 120. sekundach od czasu doliczonego do regulaminowego, serwując dankowiczanom srogą klęskę.

Pasjonat zdobyczy na finiszu rundy szukać będzie musiał choćby w pozostałych do rozegrania meczach zaległych. – W osłabieniu wyglądaliśmy nieco lepiej, aniżeli w pierwszej połowie, ale marne to pocieszenie. Zaangażowania i jakości było w naszej grze znów za mało – analizuje Bieroński.