SportoweBeskidy.pl: W przeszłości zawodnik i trener Spójni Zebrzydowice, teraz powrót do tego klubu. Sentymentalny?

Grzegorz Łukasik:
Trudno powiedzieć, bo sentymenty choć w sporcie są, to przecież nie odgrywają kluczowej roli. Fakt, że mam dobre wspomnienia z Zebrzydowic i to też miało znaczenie przy podejmowaniu ostatecznej decyzji. Część zawodników, z którymi miałem sposobność pracować do dziś w klubie jest, więc jakieś emocje się pojawiają.

SportoweBeskidy.pl: Mam takie nieodparte wrażenie, że rozmowy trwały wyjątkowo długo. Były też inne opcje?

G.Ł.:
Tak, aczkolwiek stało się, jak się stało. Byłem w tych rozmowach z działaczami Spójni uczciwy, bo przedstawiłem w grudniu całą sytuację i wszelkie zależności. Stąd wszystko nieco się rzeczywiście przedłużyło.

SportoweBeskidy.pl: Jeszcze nie tak dawno pracował pan na szczeblu III-ligowym. Czy pozostała furtka na odejście do klubu z wyższej ligi w razie takiej propozycji? Tak było w przypadku Piotra Haudera, który jesienią Zebrzydowice zamienił na Wodzisław Śląski.

G.Ł.:
Rozmawialiśmy o tym z zarządem. Natomiast po dżentelmeńsku podchodząc do tematu chciałbym, aby zostało to wyłącznie między nami.

SportoweBeskidy.pl: O co Spójnia grać będzie na wiosnę?

G.Ł.:
Zobaczymy, jakie ruchy kadrowe zostaną wykonane i jaki finalnie skład uda się „sklecić” w okresie przygotowawczym. Nie zostały postawione jakieś cele wygórowane, ale bez wątpienia chcemy solidnie do ligi się przysposobić i regularnie punktować. Każdy, kto mnie zna wie, że lubię grę ofensywną. Będę zespół do tego motywował, a o efektach przekonamy się za kilka miesięcy.
 


 

SportoweBeskidy.pl: Znajomość stawki „okręgówki” nie będzie pana atutem. Czy to ma jednak znaczenie?

G.Ł.:
Na każdym poziomie ma znaczenie. Nie będę ukrywał, że liga nie jest przeze mnie „prześwietlona” od A do Z. Kilka lat spędziłem na szczeblu III-ligowym – czy to w Jastrzębiu, czy Pawłowicach i te rozgrywki znałem doskonale. Pewne informacje dotyczące „okręgówki” i zespołu, który objąłem otrzymałem od wspomnianego tu mojego dobrego kolegi Piotrka Haudera. Jestem przekonany jednocześnie, że czas będzie działał na naszą korzyść.

SportoweBeskidy.pl: Runda wiosenna startuje wyjątkowo późno, bo dopiero początkiem kwietnia. W waszym przypadku to chyba dobrze, że będzie więcej czasu, aby się poznać i przygotować?

G.Ł.:
Przyznam, że mamy z tym trochę komplikacji, bo plan przygotowań został opracowany z myślą o starcie ligi mniej więcej w połowie marca. Tymczasem ruszymy później, z czego nieszczególnie jestem zadowolony. Generalnie nie lubię tego okresu przygotowawczego, bo przerwa od meczów o stawkę trwa zbyt długo, a przez te kilka miesięcy zawodników dopada monotonia. Nie ja o tym decyduję, ale szkoda, że nie startujemy wcześniej. Treningi i sparingi to inna specyfika pracy. Trzeba się jednak dostosować. Zaczynamy naszą pracę już 16 stycznia.

SportoweBeskidy.pl: Niezależnie od celów zespołu pan pewnie myśli o tym, aby jednak trenować na wyższym poziomie ligowym?

G.Ł.:
Z doświadczenia, które zdobyłem przez te lata powiem tak – piłka jest mocno przekorna, a planowanie swojej przyszłości nie ma większego sensu. Wszystkie swoje siły, wiedzę i umiejętności poświęcę na to, aby dobrze przygotować Spójnię do rozgrywek. To cel, który sobie wyznaczam. Nie myślę o żadnym następnym klubie. Tu, w Zebrzydowicach, zamierzam dać z siebie co najlepsze.