
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Hegemon i faworyt nie tylko „na papierze”
Beskid Skoczów miał nadawać ton ligowym rozgrywkom „okręgówki”, miał też strzelać wiele goli i pokazywać siłę na tle kolejnych rywali... Tak też minionej jesieni było.
Imponująca siła ognia
Damian Szczęsny, Mieczysław Sikora, Marcin Jaworzyn, Michał Szczyrba... Gdy ma się w talii takich zawodników odpowiadających za ofensywne poczynania, nie sposób nie mierzyć wysoko. Skoczowianie wskazywani byli jako zespół o ogromnym potencjale i boiskowa rzeczywistość tego dowiodła. Wystarczy „rzut oka” na najistotniejsze statystyki. Beskid zaaplikował drużynom przeciwnym aż 80 goli w 18 spotkaniach. – To była bardzo dobra, a może i znakomita runda w naszym wykonaniu. Funkcjonowaliśmy jako zespół naprawdę pozytywnie, a strzelenie tylu bramek na półmetku sezonu napawa optymizmem – tak do ostatnich ligowych miesięcy odnosi się wymieniony na wstępie Szczęsny, który sam zanotował w bojach o punkty 13 trafień dla mistrza rundy.
Wahnięcia były
Pomimo odniesienia aż 16 zwycięstw, co oznacza niemal komplet w perspektywie całej jesieni, skoczowski zespół nie uniknął tyleż zaskakujących, co i bolesnych potknięć. – Mamy w składzie zbyt doświadczonych piłkarzy, aby lekceważyć rywali – przekonywał w trakcie zmagań szkoleniowiec Beskidu Marcin Michalik. Tymczasem...
Ze Skoczowa punkt po remisie 2:2 wywiozła sensacyjnie Wisła Strumień. Nie ten mecz jednak najbardziej podopiecznych trenera Michalika zabolał. Dokładnie 12 września w prestiżowych derbach gminnych polegli 1:2 w Pogórzu. Nieco ponad tydzień później na pucharowy półfinał zawitali do Zebrzydowic, gdzie w podobnym stosunku przegrali i pożegnali się z rozgrywkami. – Zawsze jest coś do poprawy i w naszym przypadku nie jest inaczej. W defensywie, ale i ofensywie mamy ciągle nad czym pracować – przyznaje pomocnik Beskidu.
Przewaga psychologiczna?
O ile przywołane zdarzenia dały nadzieję konkurentom, że niedawny IV-ligowiec jest jednak do ogrania, to i nie sposób zapomnieć o tych występach, które „pisaną” Beskidowi rolę hegemona i głównego kandydata do awansu potwierdziły. Najlepszy mecz minionej jesieni? – Ten z zespołem z Pruchnej, który wygraliśmy na własnym boisku aż 12:0. Bez względu na klasę rywala strzelenie tylu goli jest naprawdę ciężkie – zauważa Szczęsny.
Skoczowianie mogą także poszczycić się ograniem odpowiednio 4:3 i 4:1 Błyskawicy Drogomyśl, wszem i wobec wskazywanej jako najpoważniejszego konkurenta w czołówce „okręgówki”. – Starcie w Drogomyślu będziemy długo pamiętali. Nie szło nam, ale w końcówce losy meczu odwróciliśmy, a ja miałem to szczęście strzelić decydującego gola – opowiada doświadczony zawodnik Beskidu, który po miano najlepszego zespołu sięgnął z wyraźną, bo aż 10-punktową przewagą nad Tempem Puńców.
Damian Szczęsny, Mieczysław Sikora, Marcin Jaworzyn, Michał Szczyrba... Gdy ma się w talii takich zawodników odpowiadających za ofensywne poczynania, nie sposób nie mierzyć wysoko. Skoczowianie wskazywani byli jako zespół o ogromnym potencjale i boiskowa rzeczywistość tego dowiodła. Wystarczy „rzut oka” na najistotniejsze statystyki. Beskid zaaplikował drużynom przeciwnym aż 80 goli w 18 spotkaniach. – To była bardzo dobra, a może i znakomita runda w naszym wykonaniu. Funkcjonowaliśmy jako zespół naprawdę pozytywnie, a strzelenie tylu bramek na półmetku sezonu napawa optymizmem – tak do ostatnich ligowych miesięcy odnosi się wymieniony na wstępie Szczęsny, który sam zanotował w bojach o punkty 13 trafień dla mistrza rundy.
Wahnięcia były
Pomimo odniesienia aż 16 zwycięstw, co oznacza niemal komplet w perspektywie całej jesieni, skoczowski zespół nie uniknął tyleż zaskakujących, co i bolesnych potknięć. – Mamy w składzie zbyt doświadczonych piłkarzy, aby lekceważyć rywali – przekonywał w trakcie zmagań szkoleniowiec Beskidu Marcin Michalik. Tymczasem...
Ze Skoczowa punkt po remisie 2:2 wywiozła sensacyjnie Wisła Strumień. Nie ten mecz jednak najbardziej podopiecznych trenera Michalika zabolał. Dokładnie 12 września w prestiżowych derbach gminnych polegli 1:2 w Pogórzu. Nieco ponad tydzień później na pucharowy półfinał zawitali do Zebrzydowic, gdzie w podobnym stosunku przegrali i pożegnali się z rozgrywkami. – Zawsze jest coś do poprawy i w naszym przypadku nie jest inaczej. W defensywie, ale i ofensywie mamy ciągle nad czym pracować – przyznaje pomocnik Beskidu.
Przewaga psychologiczna?
O ile przywołane zdarzenia dały nadzieję konkurentom, że niedawny IV-ligowiec jest jednak do ogrania, to i nie sposób zapomnieć o tych występach, które „pisaną” Beskidowi rolę hegemona i głównego kandydata do awansu potwierdziły. Najlepszy mecz minionej jesieni? – Ten z zespołem z Pruchnej, który wygraliśmy na własnym boisku aż 12:0. Bez względu na klasę rywala strzelenie tylu goli jest naprawdę ciężkie – zauważa Szczęsny.
Skoczowianie mogą także poszczycić się ograniem odpowiednio 4:3 i 4:1 Błyskawicy Drogomyśl, wszem i wobec wskazywanej jako najpoważniejszego konkurenta w czołówce „okręgówki”. – Starcie w Drogomyślu będziemy długo pamiętali. Nie szło nam, ale w końcówce losy meczu odwróciliśmy, a ja miałem to szczęście strzelić decydującego gola – opowiada doświadczony zawodnik Beskidu, który po miano najlepszego zespołu sięgnął z wyraźną, bo aż 10-punktową przewagą nad Tempem Puńców.