Po konfrontacji obecnego lidera z wiceliderem ligi oczekiwano dużych emocji i równie znaczącego poziomu piłkarskiej jakości. Tymczasem szlagierowa batalia rozczarowała, choćby z racji faktu bardzo znikomej liczby bramkowych szans.

Przed przerwą obie drużyny oddały po... jednym strzale zwiastującym jakiekolwiek zagrożenie. W 23. minucie MRKS mógł objąć prowadzenie po rzucie wolnym, ale z bliska piłkę ponad poprzeczką przeniósł Rafał Adamczyk. Kilka innych stałych fragmentów gości bez trudu wyłapywał Mateusz Kudrys. Z kolei minuta 43. była istotna o tyle, że uderzenie z okolic pola karnego Bartłomieja Ferugi zmieniło nieco swój tor, ale nie na tyle, aby zaskoczyć między słupkami Krzysztofa Kozika.

Nie inaczej i z rzadka dochodziło do niebezpiecznych sytuacji po zmianie stron. W 65. minucie golkiper czechowickiej drużyny pewnie obronił próbę z rzutu wolnego w sam środek bramki. 120. sekund później centymetrów zabrakło Damianowi Szczęsnemu, by „zamknąć” rzut wolny wykonywany spod końcowej linii boiska. Ostatnie minuty upłynęły pod znakiem głębokiej defensywy LKS-u Bestwina i nieskutecznego naporu lidera. W 83. minucie mimo idealnej pozycji strzeleckiej obok słupka główkował Szczęsny, któremu precyzyjną „dorzutką” popisał się ze skrzydła Mateusz Żyła. Piłkę meczową zaprzepaścił Szędzielarz, którego uderzenie nad murem z rzutu wolnego było wprawdzie mierzone, ale zbyt lekkie, by Kudrys skapitulował.