W nim bielscy siatkarze podjęli walkę z zespołem z przeciwnego bieguna tabeli, ale na niewiele się to zdało. W secie premierowym BBTS w nieco odmienionym składzie wyjściowym w porównaniu do meczów poprzednich odskoczył katowiczanom na 20:18 po wcześniejszym pościgu, ale w grze na przewagi lepsi byli goście. Nieskuteczny atak Mariusza Gacy zakończył odsłonę. W kolejnej podopieczni Piotra Gruszki „odjechali” błyskawicznie, prowadząc m.in. 14:8. Trener bielszczan dokonał roszad w drużynie, ale przy stanie 24:19 GKS był o krok od wygrania partii. Fantastyczny pościg miejscowi wówczas zainicjowali, ale nie przyniósł on zwycięstwa, gdyż ponownie ręka w kluczowych momentach drżała tylko siatkarzom BBTS-u.

Po 10-minutowej przerwie mecz zmienił się o tyle, że to gospodarze wypracowali sobie bezpieczną zaliczkę 18:11 po udanych blokach Bartosza Cedzyńskiego i atakach Wiaczesława Tarasowa. Rosjanin był tym zawodnikiem, który seta zamknął pozytywnym efektem dla swojej drużyny, ale warto nadmienić, że BBTS wygrał nieznacznie, bo 25:22. Jeszcze bardziej drastyczną huśtawkę nastrojów kibice obu zespołów przeżywali w secie czwartym. Z 7:3 dla GKS-u zrobiło się po 8, następnie z prowadzenia gości 17:14, ni stąd ni zowąd  bielszczanie wynik wyciągnęli na 18:17, by niebawem... przegrywać 18:21. Gdy faworyt doprowadził do piłek meczowych Oleg Krikun atakiem przedłużył nadzieje, ale wysiłek ów zniweczył w polu zagrywki mylący się Tarasow.

Ulegając rywalowi z Katowic BBTS doznał już siódmej porażki w sezonie, wciąż nie mając na koncie choćby jednego punktu. I to nawet w sytuacji, gdy zespołowość była w sobotę domeną outsidera. 19 „oczek” zapisał Krikun, a po 17 Tarasow i Piotr Łukasik. Pozytywne rozwiązanie meczu uniemożliwiły ponownie błędy własne.

BBTS Bielsko-Biała – GKS Katowice 1:3 (24:26, 28:30, 25:22, 23:25)

BBTS:
Łukasik, Bucki, Gaca, Tarasow, Maciończyk, Cedzyński, Czauderna (libero) oraz Marek (libero), Peacock, Krikun, Piotrowski, Siek, Janeczek
Trener: Chudik