Bielsko-Biała to moje miasto. Podbeskidzie to mój klub. Mój, chociaż w dzieciństwie kibicowałem innej drużynie. Bo jak człowiek spędził szkolne lata w Białymstoku, to serce choć jest za Góralami to zwraca się też w kierunku Żubrów. Moi przyjaciele wiedzą, że bliskie są mi żółto-czerwone barwy Jagiellonii.

wojtulewski Mieszkając w Bielsku-Białej prawie od pół wieku fascynuję się sportem na Podbeskidziu i to różnymi dyscyplinami. Ale dziś najbardziej cieszy mnie sukces bielskich Górali. Dawniej bardzo przeżywałem występy znakomitych piłkarzy BKS na czele z moimi idolami tamtych lat – Eugeniuszem Kulikiem czy Czesławem Maruszką, którym niestety nie udało się awansować z Antonim Piechniczkiem, ich szkoleniowcem, do ekstraklasy. Od wielu lat jestem emocjonalnie związany z tym współczesnym, jak to się mówi, projektem piłkarskim, którego efektem jest dziesiąte – najwyższe miejsce w końcowej tabeli ekstraklasy w trzecim roku występów futbolistów Podbeskidzia na najwyższym szczeblu rozgrywek.

Byłem przy początkach tworzenia się przed kilkunastu laty tego klubu w Komorowicach. To pasja i wielkie zaangażowanie prezesa Mariana Antonika, zdolności szkoleniowe Wojciecha Boreckiego i wielu świetnych piłkarzy, że wspomnę Tomasza Moskałę, wychowanka BBTS Marka Sokołowskiego czy znakomitego pomocnika Marka Mólla. To był niejako zaczyn powstania dzisiejszych sukcesów w ekstraklasie. Tak, tak Marek Móll. To ten sam dzisiejszy kierownik Podbeskidzia, który po 10 latach pracy w tym klubie prawdopodobnie rozstaje się z ekipą Górali. To dla mnie szok i niedowierzanie. Bo prezentuje on cechy ciepłego człowieka i kierownika zespołu, a przy tym pracowitość, uczciwość, solidność, spokój i rozwagę. Nie mogę zrozumieć czym kierują się władze klubu decydując się na rozwiązanie umowy z taką osobowością. To jakby burzenie fundamentów, na których wyrósł klub, brak tu sensu i klubowej racji stanu. Mamy obowiązek szanować legendy naszego klubu. Taka jest jednak proza życia.

Ale dziś cieszmy się z wielkiego osiągnięcia Górali. Wielki szacun i gratulacje prezesowi Wojciechowi Boreckiemu za transferowy hit do Podbeskidzia, jakim okazał się trener Górali Leszek Ojrzyński. Dzięki znakomitemu, charyzmatycznemu trenerowi i powtórzę za skandującymi kibicami na bielskim stadionie - „zostań z nami”! Wielkie gratulacje dla piłkarzy za ich talent, zaangażowanie, waleczność i góralski charakter. Wielki szacun i ciepłe słowa wszystkim ludziom pracującym w klubie. No i sponsorom bielskiej drużyny. Na wielkie słowa podziękowania zasłużyły władze naszego miasta na czele z prezydentem Bielska-Białej. Powiem wam, że trudno sobie wyobrazić Górali w ekstraklasie bez osobistego, wielkiego zaangażowania prezydenta Jacka Krywulta. Miasto wytworzyło przychylny klimat dla piłki i popatrzcie jak z każdym miesiącem rośnie nam piękna piłkarska arena, nasz Stadion Miejski.

Dla kibiców to czas radości z 10. miejsca, czas dumy i satysfakcji ze swojej drużyny. W klubie jest całkiem inaczej. Krótko cieszono się tym korzystnym zakończeniem sezonu. Teraz jest czas na najbardziej wytężoną, organiczną pracę, a więc kontrakty, transfery, a może i modernizacja struktur klubu. Uważam, że potrzebny jest dyrektor sportowy odpowiedzialny za całą sferę profesjonalnego wyczynu piłkarskiego, scoutingu, obserwacji, szkolenia młodzieży, sportowej wizji rozwojowej klubu. Tak jest w nowoczesnych klubach europejskich i chciałbym, żeby takim klubem było moje Podbeskidzie. Półtora roku temu pisałem  felieton zatytułowany „Wojciech Borecki nasza nadzieja”. I obecny prezes spełnił pokładaną w nim nadzieję, bo wynik sportowy jest wyznacznikiem prawidłowego kierunku rozwoju klubu.

Jasne, że jeszcze wiele pracy przed kierownictwem Podbeskidzia, ale osiągnięty sportowy wynik kształtuje atmosferę i jest nadzieją na lepsze dni. A piłkarze Podbeskidzia osiągnęli wielki sukces i pokazali, że są prawdziwymi profesjonalistami. Odpowiednio przygotowani, zmotywowani, czujący wsparcie władz miasta i kibiców potrafili wyprzedzić w tabeli takie firmy, jak Jagiellonia, Piast, Korona, Cracovia czy spadkowiczów – wielki, wspaniały Widzew i drużynę „miedziowych milionerów” – Zagłębie. To sukces mego miasta, sukces mego klubu, sukces wspaniałych bielskich kibiców, a satysfakcja dla całego regionu. A na pewno jego sportowej społeczności. A więc idzie, idzie Podbeskidzie! I z tym zostańmy do rozpoczęcia, miejmy nadzieję jeszcze bardziej udanego, nowego sezonu.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski