Indolencja strzelecka zatrważająca
Bory Pietrzykowice od kilku meczów zawodzą jeśli chodzi o skuteczność strzelecką. Mecz z Wisłą Strumień był kolejnym potwierdzeniem tej tezy.
- Wynik nie do końca odzwierciedla losy spotkania. Bory miały sporo sytuacji, podobnie tak jak my. W rezultacie można jednak zobaczyć jaki procent skuteczności stał po naszej stronie, a jaki po stronie naszego rywala - zauważa Krzysztof Dybczyński, szkoleniowiec strumienian.
W ogólnym rozrachunku, był to ciekawy mecz. Jedna i druga ekipa zaprezentowała się z dobrej strony, jednak to ekipę ze Strumienia cechowała skuteczność, a Bory marnowały sytuacje na potęgę. W 5. minucie Adrian Dobija w dogodnej sytuacji trafił obok słupka, następnie finalizacji zabrakło Gabrielowi Durajowi po podaniu Grzegorza Szymika i 26. minucie to Wisła po raz pierwszy cieszyła się z trafienia.
Sędzia podyktował rzut karny za faul Jakuba Sołtysika na Jakubie Puzoniu. Z 11. metrów nie pomylił się Bartosz Wojtków. Idealną sytuację do wyrównania miał Michał Motyka po zagraniu Dawida Zonia. Minął już bramkarza, lecz i tym razem zabrakło zimnej krwi. Strumienianie natomiast konsekwentnie realizowali swój plan i strzelali. W 41. minucie Dawid Gizler zamknął składną akcję na długim słupku.
Druga połowa miała podobny przebieg. Znów obie drużyny kreowały sytuacje, jednak to gospodarze trafiali do siatki. Dość wspomnieć, że dwie wyborne "setki" po przerwie miał Rafał Duraj. W 68. minucie było już natomiast 3:0, gdy Puzoń niezbyt mocnym uderzeniem sfinalizował sytuację sam na sam z bramkarzem Borów, a chwil kilka później Marcin Urbańczyk na gola zamienił rzut rożny.
W 82. minucie pietrzykowiczanie pokusili się o trafienie kontaktowe, gdy z "wapna" celnie przymierzył Zoń - faulowany w tej sytuacji był Adrian Dobija. Ostatni akcent strzelecki należał jednak do Wisły. Wynik na 5:1 ustalił Jakub Rakus, który popisał się efektownym wolejem pod poprzeczkę. W 90. minucie okazję, aby zredukować rozmiary porażki miał Robert Motyka, lecz i ten w dogodnej sytuacji z bliskiej odległości się pomylił, co było podsumowaniem indolencji strzeleckiej Borów w ostatnim czasie.
- Za każdą zmarnowaną „setkę” rywal nas karcił z premedytacją. Nie da się zdobywać punktów marnując po raz kolejny takie sytuacje - grzmiał trener gości.