
Indolencji ciąg dalszy
Wciąż nie mogą wyjść z dołka piłkarze bialskiej Stali, którzy dziś musieli uznać wyższość LKS-u Wisła Wielka.
LKS nie uchodzi za zespół, który w swej taktyce szuka wyrafinowanych i skomplikowanych rozwiązań. Drużyna z Wisły Wielkiej stawia na proste środki i mimo, że wiedzą o tym inne ekipy w Lidze Okręgowej Bielsko-Tyskiej to i tak ten zespół stale punktuje. Przyjezdni zaskoczyli BKS już w 3. minucie, gdy dobrze rozegrali rzut wolny z bocznego fragmentu boiska.
Kolejne minuty nie były widowiskiem najwyższych lotów. Mało składnych akcji, mało dokładności, mało zagrożeń pod jedną, jak i drugą bramką. W 16. minucie bialska Stal zdołała jednak doprowadzić do remisu. Dobrze Jakub Maj znalazł Sławomira Pachnego, a ten zdecydował się na strzał lewą nogą po długim słupku - jak się okazało był to trafny wybór. Do końca pierwszej połowy optyczna przewaga należała do BKS-u, lecz nie wynikało z tego za wiele.
Po przerwie ponownie to piłkarze bialskiej Stali byli częściej w posiadaniu piłki. Stworzyli kilka ciekawych akcji, które przy odrobinie więcej zimnej krwi mogły skończyć się bramką. W 70. minucie to jednak zawodnicy LKS-u cieszyli się z bramki, po tym jak jeden z zawodników gości przytomnie odnalazł się w zamieszaniu po rzucie rożnym. 6. minut później ponownie mieliśmy remis. Remigiusz Tański dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Juraja Dancika, a ten pewnie ulokował piłkę w sieci. BKS-owi nie udało się utrzymać rezultatu, dającego mu zdobycz punktową. W 88. minucie przyjezdni wykorzystali rzut karny, podyktowany za faul Mateusza Maciążki.