Iwański: patrzymy tylko na siebie
W sobotę Podbeskidzie wywiozło z Wrocławia cenny jeden punkt. „Górale” zremisowali z miejscowym Śląskiem, a jednym z zawodników przebywających na boisku przez 90 minut był Maciej Iwański, który odnosi się do tego widowiska, jak i zbliżającego się z Widzewem.
„Górale” mimo nie wywalczenia zwycięstwa, do Bielska-Białej wracali z optymizmem. – Jesteśmy zadowoleni z tego spotkania. Co prawda jechaliśmy do Wrocławia z nastawieniem na trzy punkty, ale z przebiegu gry jeden punkt trzeba szanować. Mogliśmy to spotkanie zarówno wygrać, jak i przegrać, wszak obie drużyny stwarzały sobie dobre okazje. Myślę, że remis nikogo nie skrzywdził – mówi nam Maciej Iwański.
To pierwsza runda „Ajwena” w szeregach Podbeskidzia, w których może występować. Sam zainteresowany nie ukrywa, że dobrze mu na Rychlińskiego. – Nieważne gdzie się gra i tak wszędzie trzeba oddać trochę „serducha” na boisku. W Bielsku jest mi bardzo dobrze pod względem sportowym i prywatnym. Mam spory sentyment do tych regionów – kontynuuje zawodnik.
Rozmawiając z byłym pomocnikiem m.in. Legii Warszawa nie sposób było nie zapytać już o kolejne starcie bielszczan, którego świadkami będziemy w czwartek. Właśnie wtedy Podbeskidzie na własnym stadionie podejmie Widzew Łódź. – Mam nadzieję, że w końcu sięgniemy po trzy „oczka”. Po dwóch spotkaniach, gdzie troszkę brakowało nam szczęścia wierzę, że teraz się do nas uśmiechnie. Zdajemy sobie sprawę, że gdy Widzew przegra to teoretycznie pogrzebie swoje szanse na utrzymanie ekstraklasowego statusu, ale nas to nie obchodzi. Nie patrzymy na to, że możemy kogoś „spuścić” z ligi lub też dać jakąś iskierkę nadziei. Spoglądamy tylko i wyłącznie na siebie. Dla nas priorytetem jest zwycięstwo, a jeżeli meczu nie da się wygrać, to trzeba go zremisować – kończy 33-letni pomocnik Podbeskidzia.