
Jak na mistrza przystało
Choć ostatnie w mistrzowskim sezonie starcie z udziałem LKS-u Bestwina nie układało się po myśli najlepszego z ligowców, to jednak zdołał on przezwyciężyć trudności.
Goście nie zaprezentowali w premierowej części meczu formy na miarę mistrza. Byli nieskuteczni w ofensywie, wszak odpowiednio poprzeczkę i słupek stemplowali Mateusz Włoszek oraz Krystian Patroń. Stracili też gola – po kwadransie rywalizacji wobec niefrasobliwości w defensywie przy kornerze ekipy z Łąki. – Zbyt luźne podejście było niestety widoczne na boisku. W jakimś stopniu można było się jednak tego spodziewać, że będziemy potrzebowali czasu, aby złapać rytm – przyznaje Sławomir Szymala, szkoleniowiec bestwinian.
Na dobre przyjezdni „odpalili” po pauzie, gdy osiągnęli znaczącą przewagę. Dowiedli jej wpierw wyrównując w 57. minucie. Futbolówka po odbiciu się od Patronia trafiła do Włoszka, który z okolic 18. metra wcelował nie do obrony. Kilka minut później mistrz „okręgówki” był już na prowadzeniu. To za sprawą technicznego i mierzonego uderzenia wewnętrzną częścią stopy zza „16” w wykonaniu Patronia. Faworyta potyczki skromny zapas bramkowy nie ukontentował, stąd dążenia do zaliczenia kolejnych trafień. Najlepsze szans marnował Paweł Wilczak, raz też gospodarzy uratowała poprzeczka. W 90. minucie piłkarze z Bestwiny zdołali sukces przypieczętować. Zanim Wilczak golkipera LKS-u Łąka pokonał piłka podążyła przez Krystiana Makowskiego i Krzysztofa Nowaka.
Co nie do pominięcia to fakt, że środowa konfrontacja nie miała zbytniego ciężaru gatunkowego. Bestwinianie niemal przed tygodniem przypieczętowali IV-ligowy awans. – Nie uniknęliśmy na zakończenie sezonu „nerwówki”, natomiast efekt finalny jest bardzo satysfakcjonujący – dodaje Szymala.