Przed przerwą kibice przecierali oczy ze zdumienia. Czarni wybornie kontrowali faworyta, by po gwizdku oznajmiającym pauzę udać się na nią z wynikiem 4:0 na swoją korzyść. Jak to możliwe, aby niezwyciężony dotąd lider został tak srodze pokarany? – Zaskoczyliśmy rywala całkowicie. Myślę, że ten wcale nas nie zlekceważył. Graliśmy wyjątkowo dobrze, co równie ważne odważnie, no i skutecznie – wspomina już po opadnięciu emocji trener jaworzan Tomasz Duleba.

Gospodarze mieli świadomość, że po powrocie na boisko MRKS rozpocznie szaleńczy pościg. Tak też w istocie się stało. – Pierwsze słowa, jakie padły w kierunku zawodników dotyczyły tego, że prowadzenie 4:0 niczego nam nie gwarantuje. Mieliśmy świadomość, że przeciwnik będzie podrażniony. Zamierzaliśmy zachować czujność i nie cofnąć się zbyt głęboko. Niestety, to się nie udało – opowiada Duleba, przyznając, że po szybkim golu honorowym czechowiczanie złapali wiatr w żagle, jego piłkarzy natomiast dopadła niemoc. – Gole zmniejszające straty gości padły szybko i dopiero po nich wróciliśmy do realizacji naszego planu. Podeszliśmy wyżej do rywala i nie dopuszczaliśmy go do tylu sytuacji – dodaje szkoleniowiec Czarnych.

W 89. minucie MRKS dopiął jednakże swego i wyrównał, emocje na tym się jednak nie zakończyły. Miejscowym pisane było tego dnia sprawić wielką sensację. – Przyznam, że gdy sędzia doliczył 5 minut pomyślałem o tym, że trzeba ten remis szanować i dowieźć taki wynik do końca. Dokonałem taktycznej zmiany i ten zawodnik, który pojawił się na boisku uczestniczył w akcji bramkowej. Ta dała nam zwycięstwo po niezwykłym spotkaniu. Podobnego w mojej trenerskiej pracy sobie nie przypominam. Emocje były naprawdę ogromne. Wszyscy jednoznacznie przyznali, że mecz oglądało się przyjemnie. To cieszy, bo drużyna pokazuje charakter, a to buduje morale – podsumowuje trener Duleba.