SportoweBeskidy.pl: Nie ma już Mitechu Żywiec w gronie klubów ekstraligowych. Spodziewał się pan takiego obrotu spraw?
Jan Szupina:
Przyznam, że nie byłem zaskoczony tym, co przeczytałem w protokole powstałym na podstawie wizytacji. Obnażył on olbrzymie niedostatki w zakresie infrastruktury sportowej w samym Żywcu, ale i powiecie żywieckim. Obiekty mają już wiele lat i niestety nie są modernizowane. Stadion Górala można uznać za najlepszy z tych, które są na Żywiecczyźnie, a i tak daleko mu do spełnienia warunków licencyjnych. Konieczna okazała się wymiana krzesełek na posiadające oparcia, zapewnienie specjalnych miejsc VIP, także dla osób niepełnosprawnych, gruntowna przebudowa zaplecza sanitarno-szatniowego, stworzenie parkingu z prawdziwego zdarzenia. Mówimy więc o wielu rzeczach.

SportoweBeskidy.pl: A temat ewentualnej inwestycji?
J.Sz.:
Nie było takiej możliwości ze względów własnościowych. Inwestowanie na nie swoim terenie nie wchodzi w grę. Zresztą przez lata z tego powodu nie mogliśmy pozyskiwać środków zewnętrznych. I tak pomimo usilnych starań, choćby w Żywcu czy także przed laty w Wieprzu, pozostaliśmy przez wszystkie lata gry w Ekstralidze klubem bez własnego obiektu meczowego, jak również stałej bazy treningowej. Ostatnimi czasy „wędrowaliśmy” od Stryszawy w Małopolsce, aż po Czechowice-Dziedzice już niemal w powiecie pszczyńskim. Na tym szczeblu ligowym to ewenement w skali kraju.

SportoweBeskidy.pl: Może więc Ekstraliga żeńska w Żywcu była osiągnięciem na wyrost?
J.Sz.:
Gdyby trzeba było raz jeszcze podejmować decyzję taką, jak w momencie aspirowania do Ekstraligi, to byłaby ona z naszej strony identyczna. Przez 18 lat funkcjonowania klubu żadna zawodniczka grająca u nas nie miała kontraktu, więc te amatorskie zasady zostały zachowane. Pomimo takiego statusu sięgnęliśmy w sezonie 2015/2016 po miejsce medalowe, kilka razy finiszowaliśmy także tuż za podium. Trudno więc żałować długoletniej i nieprzerwanej gry wśród najlepszych zespołów w Polsce.

SportoweBeskidy.pl: Moment najbardziej przyjemny z ekstraligowych czasów?
J.Sz.:
Sam awans, który wywalczyliśmy w Gorzowie Wielkopolskim dostarczył nam ogromnej satysfakcji. Zrobiliśmy tak naprawdę coś z niczego. Żaden klub z powiatu żywieckiego nie występował na najwyższym szczeblu rozgrywek w sportach zespołowych. To powód do dumy, choć oczywiście chciałoby się więcej. Tu już pewnie jednak musielibyśmy wrócić do wspomnianego tematu braku zainteresowania władz samorządowych kilku ostatnich kadencji inwestycjami w zakresie rozwoju bazy szkoleniowej.

SportoweBeskidy.pl: O reformie piłkarskich rozgrywek kobiecych wypowiadał się pan już wcześniej. Polski Związek Piłki Nożnej podjął złą decyzję?
J.Sz.:
Moim zdaniem reforma została dokonana o kilka lat za wcześnie. Jeśli profesjonalizacja ma spowodować podniesienie poziomu rozgrywek i równanie do Zachodu, to warto całą procedurę przechodzić. Ale dziś pod dużym znakiem zapytania stoi to, czy w ogóle uda się „nazbierać” 12 klubów, które spełnią wymogi pod kątem gry w Ekstralidze. Nawet przecież te najlepsze z ligowej czołówki działają półamatorsko. Wciąż mocno opieramy się o ośrodki akademickie, by wspomnieć tu o klubach z Wrocławia, Krakowa, Łodzi, czy jeszcze do niedawna Wałbrzycha bądź Białej Podlaskiej. Stąd uważam czas na reformę za nieodpowiedni.

SportoweBeskidy.pl: Co dalej z Mitechem?
J.Sz.:
Zrobiliśmy duży krok wstecz pod względem sportowym, ale co istotne żaden ze sponsorów się nie wycofał. Zaczynamy proces budowania drużyny na nowo, mocno opierając ją o młode wychowanki. Czołowe zawodniczki chcą grać w najwyższej klasie rozgrywkowej i ubytki, które już następują są zrozumiałe. „Jedynka” Mitechu występować będzie w nowym sezonie na poziomie ligi wojewódzkiej, której kształtu dokładnie na ten moment nie znamy.

SportoweBeskidy.pl: Czyli optymizm mimo – co tu ukrywać – trudnych jednak czasów dla żeńskiego futbolu w Żywcu...
J.Sz.:
Mam wielką nadzieję, że w ciągu najbliższych lat rozpoczniemy zauważalny marsz w górę, a jubileusz 20-lecia, jaki przypadnie na rok 2023 będzie okazją do świętowania jakiegoś awansu. Przez lata nie brakowało w Mitechu oddanych osób, że wspomnę tu wiceprezesa Tadeusza Bednarza, który wykonuje od początku działalności klubu nieocenioną pracę organizacyjną, czy trenerkę Beatę Kutę, bo to pod jej wodzą nasz zespół zdobywał kolejne sukcesy z ekstraligowym awansem włącznie. Podziękowania należą się wszystkim, którzy tworzyli dotychczasową historię, bo bez tego dziś bylibyśmy w humorach znacznie gorszych.