Czołowe drużyny reprezentujące w „okręgówce” podokręg skoczowski nie stworzyły widowiska godnego szlagieru majowego otwarcia ligi, co nie znaczy, że było całkowicie nudno. Zwłaszcza, gdy dochodziło do stałych fragmentów gry, bo to po nich pod obiema bramkami „kotłowało się” najczęściej. Tak też padł jedyny gol w sobotnie popołudnie, który przesądził o maksymalnej puli punktów lekko faworyzowanej dziś Błyskawicy.

Zanim jednak więcej o bramkowej sytuacji, nie sposób nie odnotować, że rywalizacja rozpoczęła się cokolwiek obiecująco. Już po kilkunastu sekundach Krzysztof Michałowski został wystawiony na próbę wobec strzału Zbynka Palecka. Tuż po tym zdarzeniu Tempo egzekwowało korner, a obrońcy Błyskawicy uwijali się, jak w ukropie, by futbolówkę z okolic „świątyni” wyekspediować. Odpowiedzią gości był w 5. minucie strzał lewą nogą Dominika Loski, który poszybował w sam środek bramki, nie stwarzając de facto poważnego zagrożenia dla Zbigniewa Huczały. Do końca premierowej połowy ekipa z Puńcowa miała nieznaczną przewagę, następstwem czego było kilka rzutów rożnych i wolnych – żaden nie przysporzył podopiecznym Michała Pszczółki zysku. Rywal mógł w 37. minucie dokonać otwarcia rezultatu, lecz po wymianie podań Marcina Jasińskiego Damianem Stawickim strzał w kierunku celu oddany nie został.
 



Sam wstęp drugiej części przyniósł wspomnianego gola rozstrzygającego. W 48. minucie rzut wolny wykonał Loska, w obrębie „16” Błażej Bawoł zgrał piłkę do Mariusza Saltariusa, który z bliska dał Błyskawicy skromną zaliczkę. Kolejny kwadrans gry to niedokładne próby ofensywne Tempa i groźne wypady przyjezdnych. W 52. minucie z woleja uderzył Mateusz Bawoł, lecz nieznacznie była to próba chybiona. Z kolei minutą 64. uderzeniem w spojenie słupka z poprzeczką okrasił Sebastian Rychlik. I dopiero na finiszu puńcowianie realnie mogli „oczko” wyszarpać. Po upływie czasu regulaminowego doskonałe okazje zaprzepaścili nie zmuszając nawet Michałowskiego do interwencji – Tomasz Stasiak oraz Jakub Węglorz.

– Zaangażowania i woli walki trudno drużynie odmówić. Ale punkty zgarnął zespół, który miał jednak nieco więcej szczęścia w tym bardzo wyrównanym meczu – ocenia derbową konfrontację trener gospodarzy.