Absencje Szymona PłoszajaWojciecha Małyjurka w ofensywie były najpoważniejszymi ubytkami w szeregach WSS Wisła w kontekście potyczki z zespołem z Puńcowa. Nie przeszkodziło to jednak gospodarzom – nie mającym zawodników rezerwowych w odwodzie – w osiągnięciu jakże korzystnego wyniku. – Tempo było zespołem lepszym piłkarsko, ale bardzo mądrze się broniliśmy. Zagęściliśmy środek pola, przez co rywal musiał budować swoje akcje skrzydłami, mając spore problemy ze stwarzaniem sytuacji – zauważa trener wiślan Tomasz Wuwer, który sam z konieczności zaliczył 90-minutowy występ ligowy.

Jedyną bramkę wiślański zespół zdobył w 38. minucie. Miejscowi egzekwowali stały fragment, jego ponowienie stanowiło wstrzelenie piłki w kierunku „świątyni” przez Mateusza Tomalę, gdzie głowę w sposób idealny dostawił Sebastian Juroszek. W tym fragmencie meczu zaliczka WSS mogła być nawet pokaźniejsza, bodaj najdogodniejsza była sytuacja Doriana Chrapka, którego zastopował golkiper Tempa.

Goście nie zniechęcili się kiepską pierwszą połową w swoim wykonaniu. Po powrocie na murawę byli aktywniejsi. Wojciech Woźniczka nie dał się natomiast zaskoczyć przy półwoleju Dariusza Dziadka czy szarży Macieja Ruckiego ze skrzydła. – Brakowało nam argumentów w ofensywie. Nie pomagaliśmy sobie ruchem na wolne pole, dlatego tak ciężko przychodziło nam stwarzanie dogodnych szans bramkowych – komentuje Michał Pszczółka, szkoleniowiec puńcowian, który nie ukrywał po zakończonej batalii rozczarowania z pracy arbitrów. – Nie ponoszą oni oczywiście winy za naszą porażkę, ale poziom sędziowania był dramatyczny. Spotyka nas to ponownie i mam nieodparte wrażenie, że ktoś mści się na nas, bo głośno wyrażamy swoje niezadowolenie – dodaje trener Tempa.