
Już byli w ogródku i witali się z gąską
W 2, kolejce Ligi Okręgowej Żywiecko-Skoczowskiej w Strumieniu spotkały się drużyny, które liczyły na zdobycie 3 punktów, tak bardzo istotnych w kwestii celów na trwający sezon. Tytułowa parafraza utworu Adama Mickiewicza wpisuje się w to, co wydarzyło się na murawie w starciu Wisły i Muńcoła.
- Nie podeszliśmy do tego meczu tak, jak powinniśmy. Zgubiło nas przekonanie, że jesteśmy murowanym faworytem - mówi nam Szymon Stawowy, szkoleniowiec Wisły Strumień. Dla Muńcoła, który wrócił do „okręgówki” po roku przerwy był to mecz inauguracyjny, ponieważ mecz z 1. kolejki został przeniesiony. Widać to było w poczynaniach gości, którzy chcieli jak najszybciej zdobyć gola. Udało się to w 23. minucie, kiedy to Damian Salachna podał do debiutującego w barwach Muńcoła Karola Rozmusa, który bez najmniejszych problemów umieścił piłkę w siatce. Gospodarze wyrównali po bramce Roberta Janulka w 42. minucie spotkania, który wykorzystał indywidualny błąd defensora gości, minął bramkarza i umieścił piłkę w siatce.
W rewanżowej odsłonie kibice zobaczyli więcej bramek. W 57. minucie przyjezdnych na prowadzenie wysforował Salachna, który zdobył gola po uderzeniu z 16. metra w lewy róg bramki po asyście Dominika Kręcichwosta.. Niebawem Muńcuł przeprowadził dynamiczną kontrę, a Piwowarczyk wcielił się w rolę snajpera, zwodem minął obrońcę i podwyższył na 3:1. Wydawało się, że nie będzie to ostatnie słowo gości. W słupek strzelił D. Kręcichwost, a piłkę z linii wybił obrońca Wisły. Chwilę później z 5 metrów pomylił się ten sam zawodnik, który strzelał głową po dośrodkowaniu Przemysława Kręcichwosta. W 80 minucie sam na sam z Bartoszem Grabowskim wyszedł Piwowarczyk, ale jego próba lobowania golkipera spełzła na niczym... - Jak się okazało były to kluczowe momenty dla tego spotkania. Gdybyśmy wykorzystali choć jedną z tych sytuacji to na pewno wyjechalibyśmy ze Strumienia z kompletem punktów – zauważa z żalem w głosie Krzysztof Karpeta, trener Muńcoła.
W końcówce, gdy wszyscy już dopisywali 3 „oczka” gościom, przebudzili się strumienianie. W 91. minucie w polu karnym Muńcoła znalazł się niepilnowany Bartosz Wojtków, który bez problemu pokonał bramkarza strzałem głową. Zawodnicy Wisły poczuli wtedy, że jeszcze nie wszystko stracone. W ostatniej akcji meczu wykonywali rzut rożny. W zamieszaniu w „16” przyjezdnych najlepiej odnalazł się Janulek i po jego golu sędzia zakończył konfrontację z równym bilansem trafień. - Ten mecz nie ułożył się dla nas tak, jak chcieliśmy. W naszej grze było zbyt dużo bojaźliwości i rozkojarzenia. Nie ustrzegliśmy się też błędów indywidualnych. Było widać, że brakuje nam klasycznej „9”. Dopiero po wejściu Bartka Wojtkowa, który nadal narzeka na uraz, nasza gra poprawiła się. Muńcuł ma bardzo duży potencjał ofensywny, pogłoski o problemach kadrowych były przesadzone. Szanujemy punkt, który wywalczyliśmy - podsumował Stawowy.
Zdecydowanie w innym tonie mecz skomentował szkoleniowiec gości. - Dla nas to niekorzystny wynik, bo byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną. 3 punkty powinny pojechać do Ujsół. Najbardziej szkoda mi tego, że w ciągu 4 minut zremisowaliśmy wygrany mecz. Niestety taka jest piłka. W następnych meczach również nastawimy się ofensywnie - zakończył Karpeta.