Tymczasem już na wstępie gospodarze zostali zupełnie zaskoczeni. W zamieszaniu w pobliżu pola karnego piłka trafiła do Krystiana Czudka, który uderzył na tyle dokładnie, że Roman Nalepa nie zdołał skutecznie interweniować. Jak na lidera przystało odpowiedź Beskidu była piorunująca. W 7. minucie kontrę i asystę Damiana Szczęsnego sfinalizował Michał Szczyrba. Skoczowianie potrafili w kolejnym fragmencie narzucić przeciwnikowi swój sposób gry, ale w wykończeniu akcji nie byli dostatecznie precyzyjni. W 15. minucie Szczęsny, a w 21. Kamil Janik z dogodnych pozycji pudłowali. Wątpliwości nie było za to przy następnej groźnej szarży podopiecznych Marcina Michalika. 33. minuta przyniosła gola dającego faworytowi prowadzenie do pauzy, gdy Szczęsny nie zmarnował dogrania Mieczysława Sikory.


Piłkarze LKS-u nie zamierzali z walki o dobry dla siebie wynik rezygnować i w 47. minucie bliscy byli wyrównania. Damian Strządała oddał strzał z rzutu wolnego, z którym Nalepa z trudem sobie poradził. Niebawem nadzieje outsidera bezpowrotnie prysły. W 50. minucie Szczęsny zrewanżował się asystą Sikorze i zrobiło się 3:1. Tuż po tym trafieniu skoczowskiemu zespołowi dopisało szczęście, gdy futbolówka ostemplowała poprzeczkę. Ale w 53. minucie Beskid dowiódł ponownie wyższości, a swój moment radości miał bezwzględny w starciu z golkiperem gości Marcin Jaworzyn.

Nie był to zarazem koniec kanonady w Skoczowie. Niemałym zaskoczeniem przy rozpędzonej ekipie miejscowych była bramka, o którą w 58. minucie pokusił się Adrian Czudek. W 64. minucie wynik znów się zmienił. Akcję Sikory zakończył ze strzeleckim łupem Janik. Do "sieci" Piotr Felis sięgać musiał również w 80. minucie, kiedy próba rezerwowego Dawida Jaworskiego okazała się nieomylna. Wszystkie te zdarzenia złożyły się w komplecie na efektowny i spodziewany triumf skoczowian.