
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Karny za trzy
Kto w Zebrzydowicach liczył dzisiaj na ciekawy i wyrównany mecz nie zawiódł się. Ostatecznie lepsi okazali się być gospodarze, którzy w końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Ciężko mówić w tym sezonie o drużynach z Zebrzydowic i Leśnej w samych superlatywach, wszak na pewno stać je na więcej. Zwłaszcza Spójnię, która przecież w tegorocznych zmaganiach miała być solidną siłą bielskiej "okręgówki", co najmniej na miarę środka tabeli. Tym bardziej od dzisiejszych gospodarzy wymagało się, aby w starciu z LKS-em pokazali dobry futbol. Pokazali.
Podopieczni Grzegorza Sodzawicznego i Dariusza Urbaniaka widowisko stworzyli stojące na naprawdę wysokim poziomie. - Mecz mógł się naprawdę podobać. Było mnóstwo sytuacji bramkowych i walki. Kibice nie mogli narzekać na brak emocji - ocenił sternik zespołu z Leśnej, który od 32. minuty musiał gonić wynik po tym, jak do siatki trafił Tomasz Mrówka. Ten kto spodziewał się, że ta bramka wpłynie demobilizująco na przyjezdnych był w grubym błędzie. Waleczni goście po niespełna 70. minutach remisowali za sprawą Macieja Krysty, który wzorowo wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.
Nie odebrało to jednak Spójni apetytu na zgarnięcie - bądź co bądź - zasłużonych trzech "oczek". W końcówce spotkania szczęście uśmiechnęło się do miejscowych graczy, bo Mateusz Piątek niefortunnie zagrał piłkę ręką w polu karnym i sędzia wskazał na "wapno". Piłkę ustawioną na 11. metrze do siatki posłał Mrówka. - O tą jedną bramką Spójnia była lepsza - podsumował obiektywnie Urbaniak, i to pomimo kiksów swoich zawodników pod bramką rywala - Kajetana Lacha, Wojciecha Wróbla czy Krysty.
Podopieczni Grzegorza Sodzawicznego i Dariusza Urbaniaka widowisko stworzyli stojące na naprawdę wysokim poziomie. - Mecz mógł się naprawdę podobać. Było mnóstwo sytuacji bramkowych i walki. Kibice nie mogli narzekać na brak emocji - ocenił sternik zespołu z Leśnej, który od 32. minuty musiał gonić wynik po tym, jak do siatki trafił Tomasz Mrówka. Ten kto spodziewał się, że ta bramka wpłynie demobilizująco na przyjezdnych był w grubym błędzie. Waleczni goście po niespełna 70. minutach remisowali za sprawą Macieja Krysty, który wzorowo wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.
Nie odebrało to jednak Spójni apetytu na zgarnięcie - bądź co bądź - zasłużonych trzech "oczek". W końcówce spotkania szczęście uśmiechnęło się do miejscowych graczy, bo Mateusz Piątek niefortunnie zagrał piłkę ręką w polu karnym i sędzia wskazał na "wapno". Piłkę ustawioną na 11. metrze do siatki posłał Mrówka. - O tą jedną bramką Spójnia była lepsza - podsumował obiektywnie Urbaniak, i to pomimo kiksów swoich zawodników pod bramką rywala - Kajetana Lacha, Wojciecha Wróbla czy Krysty.