Piłkarze z Wisły Wielkiej prowadzenie zdobyli w 38. minucie i można je określić mianem zasłużonego o tyle, że po stronie Pasjonata próżno było doszukiwać się pozytywów. Równo po godzinie gry futbolówka znów wylądowała w siatce gości, a w 72. minucie dominacja LKS-u znalazła wtórne potwierdzenie. – W obu sytuacjach z drugiej połowy wyłożyliśmy przeciwnikowi piłkę pod nogi zbyt krótkimi zagraniami do naszego bramkarza, które rywal przejmował. To były katastrofalne błędy indywidualne, które pokazały, jak okrutny jest futbol – mówi Artur Bieroński, grający trener ekipy z Dankowic.

Dopiero od 73. minuty gra przyjezdnych nabrała wyrazu. – W piłce skuteczne są z reguły proste środki. Długie piłki zagrywane za linię obrony przeciwnika takimi się okazały – kontynuuje Bieroński. Błażej Cięciel ową asystę otrzymał od Adriana Heroka, celnie główkując ponad golkiperem LKS-u, zaś Jakub Ogiegło przytomnie uderzył po dograniu Adriana Szarego. Gole przedzieliło uderzenie Heroka z dystansu, z którym z trudem, lecz finalnie poradził sobie bramkarz zespołu z Wisły Wielkiej.

– Zbyt późno zebraliśmy się do gry i zabrakło nam czasu, żeby coś więcej osiągnąć. Musimy uderzyć się w pierś, bo to sprezentowane zwycięstwo rywalowi – dopowiada szkoleniowiec Pasjonata.