– Wygląda na to, że to rywal, który nam mocno nie leży. Trzeba jednak zaznaczyć, że zagraliśmy słabiej w porównaniu do ostatnich meczów i w jakimś sensie taki wynik nie wziął się znikąd – rozpoczyna trener bestwinian Sławomir Szymala.
 
Co ciekawe, to właśnie zespół z Bestwiny objął w konfrontacji z Ogrodnikiem prowadzenie. W 28. minucie piłkę na 22. metrze otrzymał Szymon Skęczek, po czym wewnętrzną częścią stopy uderzył obok golkipera gospodarzy. W pozostałych przypadkach strzałów gości bramkarz zaskoczyć się nie dał, podobnie jak trzymająca rezon obrona LKS-u.

Powodów do zadowolenia bestwinianie nie mieli w dalszej fazie spotkania. W 50. minucie w sytuacji zupełnie niegroźnej piłkę ręką dotknął Dawid Gleindek. A że działo się to w polu karnym arbiter zaordynował „11”. Kacper Mioduszewski wyczuł intencję Grzegorza Chrząścika, lecz wobec poprawki tegoż zawodnika skapitulował. Obie drużyny czyniły przy remisie starania, aby zgarnąć pełną pulę. Golkipera Ogrodnika niepokoili Skęczek, Gleindek i Wojciech Wilczek, z kolei strzał głową Krystiana Makowskiego powędrował obok słupka. Swego dopięli za to futboliści z Cielmic. Zwycięska bramka zrodziła się nieco z przypadku, bo Mateusz Włoszek uderzenie zablokował, lecz piłka spod nóg Marcina Koczego skierowana została do „sieci”.

– Mogliśmy mimo wszystko remis wyszarpać. Seria meczów bez porażki kiedyś jednak skończyć się musiała – dodaje Szymala, który ponownie dysponował wąskim składem, w którym zabrakło m.in. pomocników – Krystiana Patronia i Damiana Gacka.