Raz na jakiś czas wyżej przytoczone słowa Pawła Zarzecznego wracają do mnie niczym bumerang. Szczególnie gdy myślę o tej naszej piłce kopanej w wydaniu mikro. Umówmy się na wstępie, piłka nożna to nie jest sport, rozumiany jako pewne społeczne zjawisko, nacechowany kulturą najwyższych lotów. Nie ma w tym także nic złego. Gdybym miał potrzebę zasmakowania intelektualnej uczty, wybrałbym się do Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, a nie na mecz klasy okręgowej. Zaznaczam, cegiełka na rzecz klubu kosztuje 5 złotych, bilety do Teatru zaczynają się od 50 złotych – tak tylko na wszelki wypadek piszę, jakby ktoś zamierzał polemizować. Kultura kosztuje. 

Krótka lekcja historii piłki nożnej. Podwaliny pod rozwój nowoczesnego futbolu położyła Anglia. W wieku XVII oraz XVIII stanęła ona u szczytu swego rozwoju militarnego, umysłowego, a zwłaszcza przemysłowego. Właśnie na Wyspach Brytyjskich rozpoczęła się rewolucja przemysłowa polegająca na przejściu od produkcji rękodzielniczej do maszynowej. Przemianom technicznym towarzyszyły przeobrażenia ekonomiczne i społeczne. W ich wyniku zmniejszyły się dochody oraz liczebność drobnych rzemieślników i chłopów, powiększyła się natomiast liczba robotników najemnych, przemysłowych i rolnych. Klasa robotnicza stała się najliczniej reprezentatywną warstwą społeczną - to właśnie tutaj football był najpopularniejszy. Dopiero z czasem zyskała on uznanie wśród ludzi wykształconych. 
 
Idąc na mecz piłkarski nie spodziewam się więc, iż przeżyję intelektualny katharsis, jak w starożytnym teatrze. Spragniony jestem emocji, dobrej sportowej rywalizacji, czasem pragnę podpatrzeć moich znajomych na placu gry, porozmawiać ze znajomymi. Nie mam wrażliwego ucha, kiedy usłyszę parę przekleństw z trybun. Tłumaczę to sobie, iż jest to pewien folklor (?) kibicowski. Jeden z drugim napije się piwka lub dwa (albo sześć) i potem musi coś pokrzyczeć. Ale niektóre wiązanki są do bólu obrzydliwe ... Wszystko ma swoje granice, a te często zostają przekroczone. 

Czytam sobie niedawny komunikat BOZPN-u. – Jarosław Czerwonka – prezes Cukrownik Chybie – upomnienie – za brak zabezpieczenia na zawodach w dniu 4.05.2019 – myślę, co tam się musiało dziać. Cukrownik grał z Błyskawicą, a żadna z tych ekip nie ma grupy kibicowskiej. Idziemy dalej. –  Cukrownik Chybie – 500 zł – brak zabezpieczenia na zawodach w dniu 4.05.2019 – uderzenie sędziego przez kibica. Jednocześnie Wydział Dyscypliny zobowiązuje Klub , w trybie natychmiastowym spowodować, aby zejście dla sędziów odbywało się bez możliwości kontaktu z publicznością – dzicz! Inaczej tego się nie da nazwać. To jest właśnie ta wspomniana wcześniej granica. Przyśpiewki na temat sędziego są niesmaczne i żenujące, ale to tylko przyśpiewki. Fizyczny atak na arbitra (na poziomie "okręgówki"!!!) to absurd najwyższych lotów. 

Problem rasizmu to problem kultury. Rasistą jest człowiek bezmyślny. Agresywny sekciarz. Cham. Ludziom, którzy uważają się za coś wyższego, niż są i niż na to zasługują, rasizm jest potrzebny jako mechanizm dominacji i samo wyniesienia – pisał niegdyś Ryszard Kapuściński. Problem rasizmu nie występuje oczywiście tylko w Polsce. Niektórzy ludzie, niczym szlachta od końca XVI do połowy XVIII wieku, żyją jednak w naszym kraju mitem sarmackim. Kiedyś wyrażano wyższość stanu szlacheckiego nad innymi, a nawet uważano, że ma on szczególną misję dziejową do spełnienia. Sarmatyzm oznaczał również w swoich skrajnych przykładach niechęć do kontaktów z innymi narodami, nacjonalizm. 

I tym o to sposobem zbliżamy się do spotkania LKS-u 99 Pruchna z zespołem z Kończyc Małych. W ekipie z Pruchnej zadebiutował Kolumbijczyk Juan Pablo Alvarez Murena i od razu na własnej skórze musiał poczuć głupotę lokalnych widzów. Pod jego adresem, po drugiej strzelonej bramce, kierowane były rasistowskie okrzyki – Na żadnym poziomie rozgrywek nie powinno się coś takiego zdarzać. Żal tym bardziej, że wcześniej kibice z Kończyc Małych świetnie dopingowali, stwarzając znakomitą atmosferę – powiedział trener LKS-u 99 Pruchna Tomasz Wróbel. No tak, bo kibice z Kończyc Małych, pochodzą z potężnej jakby nie było aglomeracji.. Ich miejscowość liczy bagatela 3294 mieszkańców – i nawet wśród nich znajdzie się jeden i drugi palant, który musi "dowalić czarnemu", szkodząc tym samym  prawdziwym zapaleńcom piłki nożnej w Kończycach Małych – małej, ale bardzo malowniczej miejscowości (to już bez ironii). 

Budzimy się tzw. kibice z przymrużeniem oka! Albo raczej idziemy po rozum do głowy... Bo mecz to nie opera, lecz to żadne tłumaczenie. Na trybunach nie brakuje m.in. dzieciaków, które potem wynoszą wartości takie, a nie inne. Ich w tym wszystkim chyba najbardziej żal. Piłka nożna opakowana właśnie bluzgami, fizycznymi atakami, rasistowskimi okrzykami mnie najbardziej irytuję. Ale zarazem ją kocham ...