
Kilka minut i... po wszystkim
GKS Radziechowy-Wieprz to kolejny zespół, który solidnie podreperował swój licznik strzelecki w następstwie konfrontacji z beniaminkiem z Goleszowa.
Jakiekolwiek rozbudowane opisy tego, co wydarzyło się w meczu 6. kolejki w Radziechowach mijają się z celem. Ot, gospodarze wywiązali się z roli faworyta, a niemiłej ze swojej perspektywy niespodzianki uniknęli w stylu budzącym respekt. Jak bowiem skomentować to, iż zanim drużyny dobrnęły do dwucyfrowej liczby minut dystans bramkowy je dzielący wynosił aż 3 gole?
– Większych emocji nie było, bo już w pierwszej połowie odebraliśmy przeciwnikowi nadzieje na jakąkolwiek zdobycz punktową – przyznaje Michał Trojak, szkoleniowiec „Fiodorów”, którzy używając żargonu futbolowego mieli w weekend „ciąg” na bramkę. Wynik na dobre „rozjechał się” po 180. sekundach meczu. Najpierw Kacper Marian, a za moment Patryk Pawlus celowali bez właściwej reakcji Patryka Sadloka. Bramkarz LKS-u skapitulował także w 9. minucie – ponownie skutecznością błysnął wówczas Pawlus, co bezwzględnie przesądziło o losach punktów.
O ciąg dalszy kanonady radziechowianie postarali się w końcowych fragmentach obu meczowych połów, a golami zamykał je kapitan drużyny Marcin Byrtek. Wygrana 7:0 mówi wszystko o tym, jak mecz – zgodnie z układem tabeli i realną oceną sił – przebiegał. – Cieszy czyste konto, ale również swobodna gra w ofensywie przez większość spotkania. Wiadomo, że można doszukiwać się elementów, które momentami słabiej funkcjonowały, ale zwycięzców się nie sądzi. Brawo dla całej drużyny za wykazaną chęć zdobywania kolejnych bramek – dodaje trener GKS-u.