- To był mecz o sześć punktów. Zarówno dla nas, jak i Podhalanki. Nikt nie chciał więc odstawiać nogi, odpuszczać, dlatego mecz mógł się podobać kibicom, w końcu zobaczyli aż 7 goli - mówi trener Skałki Żabnica, Łukasz Błasiak. 

 

Zdecydowanie lepiej w mecz weszli zawodnicy z Żabnicy. Nieco ponad kwadrans zajął im, aby fetować premierowe trafienie. W 16. minucie Adrian Szwarc przytomnie wykorzystał błąd defensywy Podhalanki. Ta jednak nie zamierzała pozostać dłużna. W 28. minucie Piotr Motyka celnie przymierzył po tzw. długim rogu, czym doprowadził do remisu. Więcej goli w tej części meczu nie ujrzeliśmy, choć goście mieli swoją okazję, aby pokusić się o prowadzenie. Strzał Jacka Gilka wybił jednak z linii bramkowej Błasiak, co przepłacił urazem. 

 

Po zmianie stron otworzył się "wór" z bramkami. W 49. minucie ponownie na listę strzelców wpisał się Szwarc, finalizując kontrę swej drużyny. 10 minut później był ponownie remis, gdy Gilek skorzystał na nieporozumieniu bramkarza z obrońcą Skałki. Reakcja gospodarzy była jednak wyśmienita. W 60. minucie Dariusz Chowaniec zdobył gola na 3:2, co wyraźnie podcięło skrzydła ekipie z Milówki. W końcówce spotkania oglądaliśmy jeszcze dwie bramki. W 84. minucie bramkarza Podhalanki pokonał Dawid Kozieł, a chwilę później niefortunnie piłkę do własnej bramki skierował Szymon Śleziak.