Przy al. Wolności w Żywcu kibice nadzwyczaj dobrego meczu nie byli świadkami, co nie oznacza jednak, że sytuacji godnych odnotowania brakowało. Drużyna przyjezdna z Milówki prowadzenie objęła w minucie 20. Maciej Móll faulował przeciwnika w polu karnym, za co sędzia podyktował rzut karny. Wojciech Mrok uderzenie Szymona Śleziaka z 11. metra obronił, ale wobec dobitki był już bezradny. - Tuż po zmianie stron mieliśmy okazję, by strzelić na 2:0, ale nie udało się. Wówczas mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej - zauważa Mariusz Kozieł, szkoleniowiec Podhalanki. 

 

W drugiej połowie inicjatywę przejęła Koszarawa, która w 53. minucie doprowadziła do wyrównania. Z "wapna" piłkę do siatki skierował Bartłomiej Jakubiec. Wkrótce bliscy szczęścia byli Przemysław Jurasz oraz Michał Talik, lecz zabrakło im precyzji. Stoickim spokojem w polu karnym rywala wykazał się natomiast Rafał Piecha, który po podaniu Jakubca przymierzył z bliska na 2:1. Co ciekawe, był to... trzeci środkowy obrońca, który tego dnia zdobył gola. 

 

- Koszarawa lepiej operowała piłką, ale absolutnie nas nie zdominowała. Był to otwarty mecz, w którym każdy wynik był możliwy. Porażka boli - podsumował Kozieł.