To gospodarze dyktowali jednak warunki i choć próżno było doszukać się w ich poczynaniach „błysku” przed pauzą, to po zmianie stron swojej wyższości dowiedli. W roli głównej dwukrotnie wystąpił boczny defensor Filip Orszula. Najpierw po solowym podprowadzeniu piłki uderzył nie do obrony dla Wojciecha Mroka z okolic 16. metra, następnie zaś dopełnił formalności po oskrzydlającej akcji Michała Chrysteczki. W kolejnych minutach idealnych szans ekipie z Pruchnej na podwyższenie prowadzenia nie brakowało. Adam Brzyszkowski trafił w słupek, z kolei Mateusz Stryganek huknął w poprzeczkę.

Osłabieni personalnie goście nie podjęli już rękawicy przy bardzo niekorzystnym dla nich wyniku. Ale trudno się temu dziwić, skoro na murawie w linii pomocy zameldował się nawet... nominalny bramkarz Anatolii Kozachuk. To z konieczności wobec absencji kilku zawodników, m.in. Adriana Szwarca, Mateusza Małaczka, czy Krystiana Zelka. Gol autorstwa Kornela Adamusa z doliczonego czasu gry bynajmniej nastrojów w żabnickim zespole nie poprawił, bo degradacja przy coraz bardziej realnych rozstrzygnięciach w IV lidze z beskidzkim spadkowiczem wydaje się piłkarzom Metalu Skałki niechybnie pisana.