Na 3 października planowany był mecz Unia Turza Śląska - Orzeł Łękawica rozgrywany w ramach 11. kolejki IV ligi śląskiej. Spotkanie nie doszło jednak do skutku, wszak beniaminek z Łękawicy zgłosił zagrożenie epidemiczne w swoim zespole. Z perspektywy czasu okazała się to słuszna decyzja - w drużynie stwierdzono 3 pozytywne wyniki na obecność koronawirusa. Jednym z zarażonych był trener Seweryn Kosiec.

- Straciłem smak oraz węch, więc zdecydowałem się zrobić testy. Wynik był pozytywny, wkrótce objawy miały kolejne osoby z zespołu. Ja czuję się już dobrze, ale jeden zawodnik nie może jeszcze grać i trenować - zdradza nam sam zainteresowany. 
 
W środę 7 października Orzeł bez swojego szkoleniowca w meczu Pucharu Polski zmierzył się ze Sołą Rajcza. W miniony weekend spotkanie ligowe z Jednością Przyszowice ponownie zostało jednak odwołane. Przyczyną... był COVID-19. - Tym razem mecz odwołał rywal, w którym także pojawił się wirus - tłumaczy Kosiec.
 
Jeszcze w tym roku Orzeł ma do rozegrania 7 meczów (2 zaległe). Spotkanie z Unią zostało przeniesione na 11 listopada, zaś z Jednością na 21. Przed beniaminkiem więc prawdziwy maraton. - Sytuacja kadrowa u nas w zespole nie jest optymalna, ale będziemy walczyć. W sobotę zmierzymy się ze Spójnią Landek, która jest w gazie - podkreśla były opiekun Podhalanki Milówka, który w sobotę nie będzie mógł skorzystać z lidera drugiej linii - pauzującego za kartki Marcina Osmałka.

- Ostatnio prezentujemy się z przeciętnej strony. Zespół chyba za bardzo uwierzył w siebie po kilku dobrych meczach z czołówką tej ligi. W spotkaniach z Odrą Centrum Wodzisław Śląski czy GKS-em Radziechowy-Wieprz zagraliśmy poniżej oczekiwań. Musimy się podnieść - zakończył szkoleniowiec obecnie 11. siły IV ligi.