SportoweBeskidy.pl: Mamy półmetek sezonu w „okręgówce”, a wy na wszystkich ligowców patrzycie z pozycji lidera stawki. Nikt się chyba tego nie spodziewał po klęsce na inaugurację, gdy ekipa z Goczałkowic wygrała w Wilkowicach aż 4:0?

Krzysztof Bąk:
Oprócz trenera, to może rzeczywiście nikt (śmiech). Wiedziałem przed startem sezonu, że mam fajny zespół i grupę ludzi przygotowanych do gry na dobrym poziomie. Pierwszy mecz nam nie wyszedł, ale była to taka suma wszystkich nieszczęść. Cieszymy się, że jesteśmy liderem, a poza tym zdobyliśmy rekordową liczbę punktów dla zespołu z Wilkowic na szczeblu „okręgówki”. Ale też nie jest to jakiś hurraoptymizm. Sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy i sposób, w jaki doszliśmy do tego pozwala nam na spokojne zimowe przygotowania.

SportoweBeskidy.pl: Patrzymy w tabelę, a tam 11 punktów przewagi nad drużyną znajdującą się tuż za podium. To bardzo oczywisty kurs na V ligę.

K.B.:
Założenia postawione przed drużyną i przede mną przez władze klubu były takie, że mamy się bić o V ligę i zrobimy wszystko, aby te oczekiwania spełnić. Pamiętajmy, że to tylko sport i nic pewnego w nim nie ma. Podchodzimy do kwestii awansu ze spokojem i mimo wszystko pełnym dystansem, bo to dopiero polowa sukcesu.

SportoweBeskidy.pl: A nowa V liga jako poziom przejściowy między IV ligą a „okręgówką” to w ogóle dobry pomysł?

K.B.:
Myślę, że w jakimś sensie tak. Trzeba powiedzieć, że często IV liga stawiała duże wymagania i boleśnie weryfikowała beniaminków, choć nie ukrywam, że dziś z perspektywy lidera po rundzie jesiennej marzy się nam, aby ten awans był nie do V ligi, a jednak do obecnej IV ligi. Mamy póki co mocnych rywali i musimy ich pozostawić najpierw za sobą w tabeli. A nowy szczebel ligowy? Zobaczymy, bo będzie w jakimś sensie nowością dla tych drużyn, które załapią się do V ligi. Mam nadzieję, że tam też się znajdziemy.

SportoweBeskidy.pl: Atutem największym drużyny GLKS Sferanet była jesienią ofensywa?

K.B.:
Pokazuje to liczba strzelonych bramek, których mamy w całej ligowej stawce najwięcej. Jako trener mogę powiedzieć, że jestem zadowolony prowadząc zespół grający ofensywnie i zdobywający gole. Ale pracuje na to cały zespól, poczynając od bramkarza, poprzez stoperów, środkowych pomocników i nasz firmowy duet. Natomiast i w defensywie wcale źle nie wyglądamy. Szacunek budzi dorobek naszego konkurenta z Jasienicy, bo „wykręcił” rzadko spotykaną cyfrę (6 goli straconych w całej rundzie – przyp. red.). Generalnie myślę sobie tak, że to jednak „coś za coś”. Mamy zespół, który ryzykuje i cechują go zapędy do gry do przodu, ale za to czasem się płaci. I tak też było, że przypomnę jeden z ostatnich meczów wygrany 8:3. Poza tym ciągle wprowadzamy nowych, młodych zawodników do drużyny i dajemy szansę debiutantom, którzy często nie mają doświadczenia na tym poziomie. Ucząc się popełniamy błędy, więc takie eksperymentowanie, z którego rezygnować nie chcemy, ma swoje konsekwencje.

SportoweBeskidy.pl: W kontekście gry w V lidze chyba wypadałoby się wzmocnić? Wiemy już, że mimo zaawansowanych rozmów barw klubu z Wilkowic nie będzie przywdziewał Marcin Byrtek.

K.B.:
Jeśli chodzi o Marcina, to sam zgłosił do nas akces, więc podjęliśmy rozmowy, bo trudno byłoby nie sięgnąć po zawodnika o takich umiejętnościach. Zdecydował jednak ostatecznie lokalny patriotyzm, co też w jakiś sposób dobrze o nim świadczy. GKS Radziechowy znalazł się w dość trudnej sytuacji, a mimo to nie uciekł i postanowił pomóc. Szanuję to. Powtórzę, że nie była to nasza inicjatywa i raczej zaawansowanych transferowych poszukiwań nie będziemy czynić. Jeśli ktoś do nas zimą dołączy, to raczej piłkarze młodsi do szerokiej kadry zespołu, a nie tacy będący stricte wzmocnieniem na już.

SportoweBeskidy.pl: Odważne stawianie na młodzież to coś, co was też w jakimś sensie wyróżnia. Będzie tak dalej?

K.B.:
Tak, bo trzeba popatrzeć na to, że walczymy na kilku frontach. Jest to również powiązane z moją osobą jako trenera zespołu w lidze okręgowej, ale i juniorów A1, która jest samodzielnym liderem II ligi wojewódzkiej i walczy o awans. Na co dzień praktycznie wspólnie trenujemy z naszą „dwójką” mającą z kolei cel walki o ligę okręgową. Podchodzimy więc do tego sezonu bardzo ambitnie i nie jest to droga jednotorowa, a postawiona w całości na priorytet pierwszego zespołu. To cele, jakie mamy do zrealizowania i chcielibyśmy pozytywnie zamknąć je na koniec sezonu. A czy nie rozmienimy się na dobre, to się okaże. Młodzież mamy w każdym razie zdolną i taką, która chce się rozwijać. Chcemy to wykorzystać, a tym samym pchnąć klub półkę wyżej. Wierzę, że tym bardziej to możliwe, bo są w klubie zawodnicy mocno związani z Wilkowicami. To nasza siła.