Kuboszek: oczekiwania moje, zawodników i kibiców były nieco większe
Koszykarze KS-u MOSiR Cieszyn w przyszłym sezonie ponownie będą rywalizować II lidze. Ten zakończony był wyjątkowo trudny i pechowy. Prześladujące zespół kontuzje nie przeszkodziły w realizacji planu minimum. Co stało na przeszkodzie w osiągnięciu lepszego miejsca w tabeli? M.in. tego dowiecie się z rozmowy z trenerem Łukaszem Kuboszkiem, który podsumował tegoroczny sezon w rozgrywkach II ligi. Jak trener podsumuje zakończony sezon? Łukasz Kuboszek: Cel minimum, czyli utrzymanie, został osiągnięty. Natomiast oczekiwania moje, zawodników i kibiców były nieco większe. Mieliśmy kilku nowych zawodników, w niektórych meczach nawet wzmocnienia pierwszoligowe, i to dawało nadzieje na lepsze wyniki. Nie były jednak takie jak osobiście oczekiwałem. Spowodowane było to zapewne tym, że mieliśmy wiele kontuzji i praktycznie ani jednego meczu nie zagraliśmy w pełnym składzie.
Kontuzje mocno krzyżowały plany? Ł.K.: Przypomnę sam początek sezonu. W kilku pierwszych meczach nie grał Leszek Siwy i Tomasz Czajkowski, później kontuzja Piotra Osiakowskiego, poważne złamania ręki. Piotrek na początku sezonu był wzmocnieniem i pokazał się z bardzo dobrej strony w pierwszym meczu, natomiast po trzech miesiącach, to nie był już ten sam zawodnik. W międzyczasie rezygnacja z gry Adama Hajduka, kontuzja Mateusza Tomicy, kontuzja Łukasza Ochodka, a w końcówce sezonu kontuzja Michała Kaźmierczaka. To się złożyło na takie, a nie inne wyniki. Sporo tego było, pech nas prześladował. Wyniki były nie takie, jak ja sobie zakładałem, aczkolwiek ten cel minimum został osiągnięty. Zakończony sezon można porównać do poprzedniego? Ł.K.:Porównując do zeszłego sezonu, to w tym w wielu meczach graliśmy na tzw. „styku” i niewiele brakowało do postawienia „kropki nad i”, żeby wygrać. Prowadziliśmy przez trzy i pół kwarty, a końcówki przegrywaliśmy. Trudno powiedzieć z czego to wynikało.
Prudnik gra w pierwszej lidze, Kłodzko jest w czołówce drugiej. MOSiR Cieszyn z tymi zespołami w ubiegłym sezonie wygrywał. Pomimo wzmocnień nie było progresu. Dlaczego? Ł.K.: Prudnik to zawsze była drużyna z czołówki II ligi, nam się akurat udało z nimi wygrać w zeszłym sezonie, a mecz na wyjeździe też był udany, ale oni od lat grają na wyższym poziomie od nas. Kłodzko to też drużyna, która od zawsze grała o czołowe miejsca. Mecz z Kłodzkiem u siebie to był bardzo dobry mecz, bo graliśmy na bardzo wysokiej skuteczności rzutowej, natomiast trzeba przypomnieć, że w Kłodzku przegraliśmy 50 punktami. To są drużyny lepsze od nas. A my żeby wygrać mecz musimy się wznieść na wyżyny swoich umiejętności, czasem i to nie wystarczy, musimy jeszcze liczyć na to, że rywal zagra słabiej, poniżej swoich umiejętności.
Wspomniał trener, że zespół w teorii jest słabszy, a jednak potrafił prowadzić wyrównaną walkę z najlepszymi. Być może brakuje odpowiedniego mentalnego nastawienia? Ł.K.: Z rywalami, z którymi teoretycznie powinniśmy nawiązać równorzędną walkę czy wygrać, w szczególności u siebie, brakowało nam tej „kropki nad i”. Za bardzo nam zależało, za bardzo chcieliśmy. Ktoś się boi podjąć decyzję rzutową, jak już się ktoś zdecyduje, to robi to w złym momencie. Nie ma zawodników, którzy by wzięli na siebie odpowiedzialność za wynik w danym meczu. Tu trzeba wykazać się charakterem, a tego nam brakowało.
Na wysokim poziomie cieszyńska drużyna zagrała z Dąbrową Górniczą. Rywal przyjechał z zawodnikami z ekstraklasy, a mimo to udało się wygrać mecz. Ł.K.: To się zgadza. To był nasz najlepszy mecz w tym sezonie. Chłopcy zagrali na luzie. Przed spotkaniem, w szatni, powiedzieliśmy sobie: albo wyjdziemy i będziemy się bać przeciwnika i nas „rozniosą”, bo byli wzmocnieni pięcioma zawodnikami z ekstraklasy, albo zagramy sobie swobodnie, pokażemy co potrafimy bez obciążenia psychicznego, że musimy wygrać – grając z takim rywalem z porażki można być rozgrzeszonym. I to właśnie chłopcy zagrali. Były momenty kryzysowe, w III i IV kwarcie nasz rywal wyszedł na prowadzenie, ale my potrafiliśmy przełamać wynik i zakończyć ten mecz szczęśliwie.
Jaki cel na przyszły sezon? Ł.K.: Trudno mówić o celach. Nie wiemy jaki będzie budżet, nie jest on zamknięty, nie wiemy jaki skład zbudujemy. Na pewno wiemy, że chcemy grać w rozgrywkach II ligi. Ja osobiście mam nadzieję, że trzon zespołu zostanie utrzymany – mam na myśli skład cieszyński. Co do ewentualnych wzmocnień z zewnątrz, nie jest to łatwa sprawa z dwóch powodów: z położenia geograficznego Cieszyna, gdzie jest kłopot z dojazdami, a druga sprawa to finanse. Potrzebny jest stabilny budżet, aby wziąć zawodnika, który będzie prezentował bardzo dobry poziom, który mógłby się stać liderem.
Dziękuję za rozmowę. Ł.K.: Ja także dziękuję.