W pierwszej połowie gra wyglądała podobnie, jak podczas weekendowego spotkania w Istebnej. Spójnia prowadziła grę, próbowała w ataku pozycyjnym znaleźć sposób na defensywę Górala, który z kolei liczył na dynamiczne kontry. Przyniosło to efekt w postaci 2 bramek dla gości. W 15. minucie rzut karny wykorzystał Antoni Kukuczka, a 8. minut później gola zdobył Andrzej Łacek. W tej odsłonie nie zobaczyliśmy już goli, za to w 51. minucie Spójnia zdobyła bramkę kontaktową za sprawą Mateusza Wiącka. Kibice obu drużyn byli świadkami swoistego deja vu z niedzielnego spotkania w "okręgówce" - znowu Góral prowadził 2 golami, znowu bramka padła z rzutu karnego, Spójnia znowu złapała kontakt po golu Wiącka, a po chwili... zawodnicy z Istebnej zdobyli 3 bramkę. Gol Andrzeja Kąkola, który wygrał pojedynek z obrońcą gospodarzy i pewnym strzałem pod poprzeczkę zmusił do kapitulacji golkipera zebrzydowiczan był trafieniem, który niejako „ustawił” mecz. Od tej pory wiadomo było kto wyjdzie zwycięsko z pucharowej potyczki.
 

 

- Naszym planem na ten mecz było oddanie piłki przeciwnikowi. Kibice oglądający spotkanie zapewne stwierdzili, że optycznie lepiej wygląda gra gospodarzy. My staraliśmy się odbierać piłkę i grać z kontry. Bardzo cieszy mnie fakt, że udało się nam zrealizować plan nakreślony przed spotkaniem. Gdy Andrzej Kąkol strzelił bramkę morale drużyny poszybowało w górę, a ja byłem już spokojny o wynik - mówi Dariusz Rucki, trener Górala Istebna. Kolejne 3 gole strzelili jego podopieczni - z rzutu karnego przymierzył Kukuczka, "dwupaka" skompletował A. Łacek, trafienie zanotował również Szymon Glet. Gospodarze odpowiedzieli trafieniami autorstwa Patryka Oślizły i Wiącka, który wykorzystał rzut karny. Wynik ustalił w ostatniej minucie z rzutu karnego Kukuczka, który tym samym ustrzelił hat-tricka.

- Mecz pucharowy był dla nas okazją do przeglądu kadr, chcieliśmy zobaczyć jak nasi juniorzy zaprezentują się w meczu z ligowym rywalem. Przeciwnik wykorzystał praktycznie wszystkie nasze błędy w obronie. Parafrazując Jana Tomaszewskiego - nasze błędy w defensywie to „nie były błędy, tylko wielbłądy” - podsumował Piotr Hauder, szkoleniowiec Spójni Zebrzydowice.