- Słabo to wyglądało, ale trudno się dziwić – przez cały tydzień trenowaliśmy w składzie 10 zawodników plus dwóch bramkarzy. W takiej sytuacji sens treningu częściowo się rozmywa. Kiedy mieliśmy pełny skład, jak w meczu z Unią Turza Śląska, było widać, że potrafimy grać w piłkę. Na ten moment możemy wystawić drużynę bardziej na orliku, jeśli chodzi o liczebność kadry. Mamy spore problemy, przez co musieliśmy wprowadzić wiele eksperymentów, ale mimo to pojawiły się dobre momenty. W defensywie popełniliśmy jednak sporo błędów – byliśmy nieszczelni i źle zorganizowani. Młodzi zawodnicy GKS-u wyszli na boisko z dużą ambicją i pokazali, że determinacją można osiągnąć wiele. U nas niestety tego zabrakło - mówi nam szczerze Tomasz Kocerba, trener Spójni. 

 

Mimo bardzo wąskiej kadry, to spotkanie układało się pomyślnie dla landeczan. W 25. minucie Wojciech Pisarek otworzył wynik po dograniu Wiktora Pijaka. Chwil kilka później GKS II doprowadził do wyrównania, jednak na przerwę to Spójnia schodziła w lepszych na strojach. Piotr Tomiczek tuż przed końcem pierwszej połowy trafił po indywidualnej akcji. Po zmianie stron bramkę fetował Piejak, który wykazał się "centrostrzałem". Wydawało się jednak, że drużynie z Landeka nic nie może się stać w tym meczu, wszak miała ona kolejne okazje, m.in. za sprawą Igora Mencnarowskiego. 

 

Później jednak nadszedł czas "rozluźnienia" w defensywie i to miało poważne konsekwencje. Z 3:1 zrobiło się 3:3, ale później nadzieje wlał gol Piejaka po rzucie rożnym. Te jednak zostało szybko rozwiane przez jastrzębian, którzy w końcówce dołożyli jeszcze dwie bramki i wygrali finalnie 5:4.